„W związku z trwającym stanem wyjątkowym na terenach przygranicznych członkowie PZŁ są pozbawieni możliwości szacowania szkód łowieckich wyrządzonych przez zwierzynę. W konsekwencji uniemożliwia się rolnikom uzyskania odszkodowania należnego z tytułu wyrządzonych szkód. Dotychczasowe działania Ministerstwa Klimatu i Środowiska miały na celu – tylko i wyłącznie – przeanalizowanie możliwości wprowadzenia zmian w powyższym zakresie”. Resort podkreśla: „Wbrew fałszywym doniesieniom medialnych nie brano pod uwagę jakiejkolwiek realizacji działań przy użyciu broni przez członków PZŁ na terenach objętych stanem wyjątkowym. Jakiekolwiek spekulacje w tym zakresie prowadzą jedynie do wprowadzania w błąd opinii publicznej i są całkowicie nieuprawnione. Obowiązujący w regionie przygranicznym stan wyjątkowy jest sytuacją wyższej konieczności, stąd obecność i realizacja działań przez myśliwych na tych terenach mogłaby nieść za sobą zagrożenie. W związku z powyższym jakiekolwiek zmiany w tym zakresie nie są ani nie będą prowadzone”. Tyle komunikat. Tłumacząc to na język potoczny: myśliwi muszą trzymać strzelby i sztucery w pancernych szafach (zgodnie z przepisami”).
Prawo o wprowadzeniu stanu wyjątkowego (obowiązuje od 2 września) i tak jest – że sięgniemy po historyczne porównania – w rzeczonej kwestii łagodne. W stanie wojennym wprowadzonym przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego myśliwi musieli zdać broń. Przypomnijmy, że stan wyjątkowy obowiązuje w pasie przygranicznym z Białorusią w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego. Został wprowadzony na 30 dni, a następnie przedłużony – na mocy rozporządzenia prezydenta RP – o 60 dni.
Na terenie objętym stanem wyjątkowym wprowadzony jest zakaz noszenia broni. Uprawnionymi są tylko służby mundurowe. Oznacza to, że tylko one mogą jej używać. Kiedy? A wtedy, gdy użycie lub wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego okaże się niewystarczające „do osiągnięcia celów tego użycia lub wykorzystania lub nie jest możliwe ze względu na okoliczności zdarzenia”. Z decyzji ministra Wojciecha Kurtyki myśliwi z pewnością nie będą zadowoleni, w przeciwieństwie do przeciwników łowiectwa nie uważających go za rodzaju sportu czy innej pożytecznej działalności.