- Dlaczego zdaniem organów ścigania, niemożliwość wyjaśnienia faktycznej przyczyny pożaru obciąża mojego klienta, tego nie rozumiem. Bo to tak, jakby nie można było umorzyć postępowania, w przypadku niewykrycia sprawcy bądź niewyjaśnienia okoliczności (...) Ten proces nie dostarczył żadnych dowodów mogących skutkować wyrokiem skazującym - mówił mecenas Piotr Iwaniuk.
Sam oskarżony przypomniał, że w sprawie było kilka opinii biegłych z zakresu pożarnictwa, w tym zamówiona przez niego prywatnie w Szkole Głównej Służby Pożarniczej oraz sądowa. - Mam poczucie krzywdy - mówił o postawieniu mu zarzutów.
Jak powiedział, gdy wybuchł pożar, do przyjazdu strażaków jako jedyny próbował go gasić. Kwestionował przebieg śledztwa, w tym nie zabezpieczenie kluczowych dowodów. Mówił, że np. nie przeprowadzono szczegółowej ekspertyzy stanu instalacji elektrycznej, do której był podłączony piecyk w saunie. Odwołując się do specjalistycznych publikacji dotyczących takich pożarów mówił, że właśnie instalacja elektryczna jest główną przyczyną pożarów w saunach.