Według doniesień Grupy Granica i Fundacji Ocalenie na polsko-białoruskiej granicy zaginęła 4-letnia dziewczynka o imieniu Eileen. Miało do tego dojść w nocy z poniedziałku na wtorek. - Dziewczynka po raz ostatni widziana była po polskiej stronie w okolicach Nowego Dworu - relacjonuje Grupa Granica. - Podczas gdy SG wywoziła jej rodziców do lasu, Eileen znajdowała się pod opieką innej osoby, która pomagała ją nieść. Nie wiadomo, gdzie jest teraz - dodają wolontariusze. Fundacja Ocalenie opisuje to tak: "Oni zostali odepchnięci na białoruską stronę, a ona prawdopodobnie z jakimś obcym dorosłym znajduje się w Polsce, w okolicy Nowego Dworu. Dziewczynka ma na sobie czerwoną kurteczkę. Telefony rodziców zostały zniszczone, więc nie mogą przesłać nam żadnych jej zdjęć. Razem z lokalnymi mieszkańcami z Grupa Granica szukamy jej. Termometr pokazuje -12 stopni." Straż Graniczna odpowiada, że wśród cudzoziemców, którzy we wspomnianym okresie czasu przekroczyli polską granicę, nie było dzieci.
Przeczytaj również: Olchówka. W lesie znaleziono zwłoki mężczyzny. Miał przy sobie nigeryjski paszport
Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska przekazała PAP, że poniedziałek około godz. 22 na odcinku ochranianym przez placówkę w Nowym Dworze - na wysokości miejscowości Wołyńce - funkcjonariusze SG zatrzymali 6 cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. - Wszyscy to były osoby dorosłe, nie było wśród nich żadnych dzieci. Nikt z tej grupy nie deklarował chęci pozostania w Polsce i złożenia wniosku o ubieganie się o ochronę międzynarodową. Wszystkie te osoby były w dobrym stanie zdrowia. Nikt z nich też nie prosił, by wezwano pomoc medyczną, czy nie mówił, że się źle czuje, więc zostali pouczeni i doprowadzeni do linii granicy – poinformowała rzeczniczka Straży Granicznej.
Sprawdź również: Kolejne prowokacje służb białoruskich. Rzeczniczka Straży Granicznej podała szczegóły
- Dzisiaj (wtorek - przyp. red.) około godz. 11.30 dostaliśmy informację z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich - który ma z kolei informację od aktywistów - że cudzoziemcy, którzy są po stronie białoruskiej powiedzieli, że przekroczyli granicę razem z córką i dali ją nieść obcemu mężczyźnie, którego ani danych osobowych nie znają, ani nie mają żadnego kontaktu. Ten mężczyzna oddalił się od nich i zostali rozdzieleni. Od tamtej pory nie mają kontaktu z dzieckiem – przekazała PAP rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska. Zaznaczyła również, że rodzice mieli poinformować, że zostali rozdzieleni z dzieckiem w miejscowości Dubnica Kurpiowska. - Po stronie polskiej nie ma takiej miejscowości jak Dubnica Kurpiowska. Znajduje się po stronie białoruskiej – sprecyzowała rzeczniczka.
Jak wyjaśniła wcześniej PAP, do zatrzymania takiej grupy po polskiej stronie doszło na wysokości miejscowości Wołyńce, ale nie było wśród nich żadnego dziecka. - My nie wiemy, czy ci rodzice byli po stronie polskiej, czy nie, bo nie możemy w żaden sposób tej informacji zweryfikować – dodała ppor. Michalska.
- Po otrzymaniu informacji od Rzecznika Praw Obywatelskich - a nie od aktywistów, którzy mogli wcześniej nam taką informację zgłosić - rozpoczęliśmy jeszcze raz patrolowanie tego terenu, również z użyciem śmigłowca, który z powietrza sprawdzał ten teren. I żadnych osób nie znaleźliśmy – poinformowała ppor. Michalska.
Czytaj też: Białystok: Tajemnicza śmierć 17-letniego Kamila. Koszmar rozpoczął się w czasie lekcji
Powiedziała również, że jako dowód, kogo należy szukać, aktywiści przesłali do Rzecznika zdjęcie buta dziecka. - To jedyna informacja, na podstawie której mielibyśmy szukać dziecka – zaznaczyła rzeczniczka SG.