- 14 sierpnia, ok. godz. 3 nad ranem – pożar domu w Gnieciukach Kolonii (woj. podlaskie).
- W środku było małżeństwo 70-latków – Eugenia i Walerian Andrejczukowie.
- Kobieta najpierw wyprowadziła schorowanego męża, który z trudem porusza się o kulach.
- Następnie wróciła po telefon, by wezwać pomoc – straciła orientację w dymie.
- Ciało kobiety strażacy odnaleźli dopiero rano, po dogaszeniu pogorzeliska.
- Małżonkowie mieli razem świętować złote gody – przeżyli wspólnie 49 lat.
To była noc, której mieszkańcy Gnieciuk Kolonii (woj. podlaskie) nigdy nie zapomną. 14 sierpnia, kilka minut po trzeciej nad ranem, w domu Eugenii (†70 l.) i Waleriana (70 l.) Andrejczuków wybuchł pożar. Starsze małżeństwo mieszkało samotnie, w kolonii za laskiem, kilkaset metrów od najbliższych sąsiadów. Nikt nie zobaczył płomieni, nikt nie mógł wezwać pomocy. Eugenia nie myśląc o sobie, pomogła najpierw schorowanemu mężowi wydostać się na zewnątrz. Puściła go przodem, bo Walerian ma ogromne problemy z poruszaniem się, ledwo chodzi o kulach, sam raczej nie dałby rady uciec. - Dzięki odwadze mamy znalazł się na podwórzu – mówi córka małżeństwa, Jolanta (47 l.).
Zobacz też: Tragiczna śmierć dwóch przyjaciół w garażu. Narzeczona Krystiana: "Nigdy o Tobie nie zapomnę"
Wróciła po telefon, aby wezwać pomoc
Kiedy mąż był już bezpieczny, Eugenia przypomniała sobie, że na krześle przy łóżku został telefon. Bez niego nie mogli wezwać straży. Kobieta zawróciła po niego. To były tylko 2 – 3 kroki. Jednak natychmiast w gęstym dymie straciła orientację. - Świeciłem latarką i wołałem: „Gienia, tu, tu chodź!”. Ona odpowiadała: „Walerku, zgubiłam się, nie wiem którędy”. To były jej ostatnie słowa – zrelacjonował potem córce mężczyzna. Walerian już nic nie mógł zrobić. Nie może samodzielnie chodzić, był bezradny. Siedział na ziemi, oświetlał pogorzelisko, nawoływał żonę. Ale Eugenia już nie odpowiadała.
"Prawdziwa bohaterka"
Tak minęły 4 dramatyczne godziny. Dopiero o 7 rano, do domu przyjechała córka małżeństwa, Jolanta (47 l.). To ona zaopiekowała się ojcem i wezwała straż. Ratownicy mogli jednak już tylko dogasić zgliszcza. W środku znaleziono spalone ciało Eugenii. Małżonkowie przeżyli razem 49 lat. Za rok mieli świętować złote gody. – Byli jak papużki nierozłączki – wspominają bliscy. Walerian trafił do szpitala, gdzie lekarze walczą o jego życie.
Zobacz też: Dramat w płonącym domu! Cztery osoby nie miały szans na ucieczkę
Ogień strawił cały dobytek starszego małżeństwa. – Eugenia do końca myślała o innych. To była prawdziwa bohaterka - mówią mieszkańcy Gnieciuch.