Żubry do Puszczy Augustowskiej trafiły wiosną 2018 roku po trwającej ponad 200 lat nieobecności tych królewskich zwierząt na tym terenie. Szybko się tu zaaklimatyzowały, a liczące początkowo siedem osobników stado do dziś niemal podwoiło swoją liczebność. Tegoroczne mrozy i obfite opady śniegu zmusiły je jednak do opuszczenia puszczańskich ostępów i poszukania pożywienia w innym miejscu. Karmę, poidła i tzw. lizawki powinni zapewnić leśnicy, ale żubry wybrały otwarte pola, łąki i zagrody w okolicach wsi Skieblewo w gminie Lipsk (woj. podlaskie), gdzie niczym darmową jadłodajnię potraktowały zapasy karmy, które na zimę miejscowi rolnicy składowali dla swoich krów.
– Żubry kręcą się tu w okolicy już od listopada i co najmniej dziesięciu gospodarzy zostało już poszkodowanych – mówią miejscowi. Od dwóch tygodni żubry zadomowiły się jednak na dobre na polu Alicji Hejdeman-Kochanowskiej (47 l.) i jej męża Kazimierza (41 l.), niespełna 50 metrów od zabudowań.
– W godzinach 6-7 jedzą tu śniadanie, między 12 a 13 obiad, a kolację około godz. 17 – śmieją się małżonkowie, choć wcale nie jest im do śmiechu: – Zniszczyły nam już 28 bel z sianokiszonką, a każda to koszt około 100-120 zł. Zjadły też połowę naszej pryzmy kiszonej kukurydzy dla krów, a pole tak zdeptały, że chyba nic już na nim nie wyrośnie – wyliczają. – Nie mamy już czym karmić naszych krów, a one przecież byle czego nie zjedzą. Mieliśmy swoją karmę, a teraz będziemy musieli kupować. Dlaczego mamy za to płacić? – załamują ręce gospodarze.
Czytaj też: Emilia Korolczuk z "Rolnicy. Podlasie" jest w ciąży! Wiemy, kim jest ojciec! "Odnalazł mnie dzięki serialowi" [ZDJĘCIA, WIDEO]
Co gorsze, żubrom nie straszne przejeżdżające traktory czy rozpalane nocą ogniska. Nie boją ani się ludzi, ani ujadających psów. Zresztą przepisy zabraniają przepędzania na własną rękę chronionych prawem zwierząt – grozi za to grzywna. – To już nie są dzikie zwierzęta, zachowują się jak hodowlane – mówi z przekąsem pan Kazimierz.
– Żubry są piękne, na początku fotografowaliśmy je i naprawdę nie mamy nic przeciwko nim, ale nie może być tak, że to my je dokarmiamy i odpowiadamy za ich zdrowie. To są obowiązki leśników i to oni powinni je zimą karmić i poić. Gdyby Nadleśnictwo Augustów zapewniło odpowiednią ilość pożywienia, żubry nie szukałyby go u rolników – złości się pani Alicja. – Boimy się też, że w końcu może dojść do tragedii, bo one stają się coraz bardziej pewne siebie i agresywne względem ludzi – dodaje z niepokojem.
Mieszkańcy okolicy zwrócili się już o pomoc w przepędzeniu stada z ich pól do burmistrza Lipska, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku oraz odpowiedzialnego za opiekę nad żubrami Nadleśnictwa Augustów. W odpowiedzi usłyszeli, że nikt nie ma sobie nic do zarzucenia, wszyscy obiecują rolnikom pomoc, czas mija, a jest tak, jak… zwykle.
Na oficjalnej stronie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku możemy przeczytać, że żubry to z reguły spokojne zwierzęta. Wyjątkiem są sytuacje, gdy czują się zagrożone. Leśnicy apelują, aby przy spotkaniu z żubrem zachować zdrowy rozsądek:
- Zachowaj dystans co najmniej 50 m
- Nie hałasuj
- Nie rzucaj w kierunku żubra żadnych przedmiotów
- Nie dokarmiaj żubra
- Psa trzymaj zawsze na smyczy (to zasada odnosząca się nie tylko do spotkań z żubrami)