Całe zdarzenie rozegrało się w ścisłym centrum Białegostoku, wieczorem 9 grudnia 2019 roku. Jak wynika z ustaleń śledztwa, oskarżony w tej sprawie 27-latek był zamaskowany i przygotowany do popełnienia zbrodni - na głowie miał kominiarkę, na rękach rękawiczki, a w plecaku - pistolet z tłumikiem. Obok sklepu przy ul. Suraskiej stało dwóch mężczyzn. Ruszył w ich kierunku, nie zatrzymując się wyjął broń z plecaka, wycelował do jednej z tych osób i próbował oddać strzał, ale broń nie wypaliła. W śledztwie przyjęto, że nie udało się strzelić z powodu usterki amunicji. Jak wynika z aktu oskarżenia, mężczyźni zaczęli uciekać, zamaskowany napastnik z bronią w ręku ruszył za nimi, ale po chwili prawdopodobnie podjął decyzję o ucieczce, bo zmienił kierunek biegu i schował pistolet do plecaka. Wtedy natknął się na dwóch policjantów w cywilu, którzy wracali ze służby. Na widok uciekającej, zamaskowanej osoby ruszyli za nią w pościg i tak doszło do zatrzymania napastnika.
Początkowo 27-latek usłyszał zarzut jedynie nielegalnego posiadania broni, potem powiązano go ze zdarzeniem przy ul. Suraskiej; według śledczych sprawca działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, grozi mu nawet dożywocie. Wcześniej był już karany m.in. za napaści z użyciem niebezpiecznych narzędzi, ostatni wyrok to 3 lata więzienia, po którym wyszedł z więzienia trzy lata temu.
Prokuratura chce dla niego kary 25 lat więzienia. Broń i amunicja była sprawna, oskarżony usiłował oddać nie jeden, o czym jest mowa w zarzucie, ale dwa strzały, wynika to z opinii biegłego - mówił w mowie końcowej prokurator Grzegorz Giedrys z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Jak mówił, zacięcia broni palnej się zdarzają, "zwłaszcza w rękach osoby nieobytej z działaniem broni".
Czytaj też: Białystok. Mężczyzna oskarżył policjanta o przyjęcie łapówki. Musi go teraz przeprosić
Powiedział też, że "na szczęście" oskarżony nie wiedział, jak z taką usterką sobie poradzić, dzięki czemu potencjalna ofiara przeżyła. Zwracał też uwagę, że był to pistolet z tłumikiem, który określił jako "broń szczególnie niebezpieczną, wykorzystywaną praktycznie wyłącznie do zabójstw". "Być może był to jakiś konflikt między grupami przestępczymi, zważywszy na przeszłość kryminalną zarówno oskarżonego, jak i pokrzywdzonego" - mówił o motywie niedoszłej zbrodni, którego precyzyjnie nie udało się w śledztwie ustalić. Dodał, że nie widzi żadnej okoliczności łagodzącej, która mogłaby wpłynąć na wniosek co do kary.
Czytaj też: Policjant strzelił i trafił uciekiniera w POŚLADEK. "Nie słyszałem, aby policjant powiedział do mnie, że jestem zatrzymany"
Obrona stoi na stanowisku, iż w ogóle nie było planu zabójstwa i brak jest motywu takiej potencjalnej zbrodni, a można mówić co najwyżej o groźbie karalnej, bo miało chodzić jedynie o przestraszenie znajomego, z którym oskarżony miał zatarg. Argumentuje, że broń znalazł on w lesie, wówczas próbował z niej wystrzelić, ale bez rezultatu, więc wiedział, że pistolet jest zepsuty. Chce możliwie niskiej kary za takie groźby i nielegalne posiadanie broni.
Oskarżony jest tymczasowo aresztowany. W ostatnim słowie zapewniał, że nie planował zabójstwa, a chodziło o "nastraszenie".