Białystok. 37-latek odpowiada za śmierć kolegi? Ruszył jego proces
Spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć - to zarzut, jaki usłyszał mieszkaniec Białegostoku, którego proces ruszył w środę, 15 maja, przed tamtejszym sądem, informuj e PAP. Wedle ustaleń śledczych oskarżony uderzył pięścią w twarz swojego 33-letniego kolegę, który upadł i uderzył głową o twarde podłoże. Doprowadziło to m.in. do masywnego krwawienia i obrzęku mózgu, a w efekcie do zgonu.
Do tragedii doszło we wrześniu ub.r., gdy 37-latek pojechał z kolegą do lasu we wsi Halickie, gdzie ten miał mu oddać dług w kwocie 700 zł. Młodszy z mężczyzn miał rzekomo ukryć pieniądze na terenie tamtejszej żwirowni. Gdy nie udało się ich znaleźć, 33-latek otrzymał cios. Dalsza część tekstu poniżej.
Uderzyłem go raz. On przy mnie nie upadł i nie uderzył głową, jak opisuje to prokuratura. I nie wiem, czy to się wydarzyło później, czy on zemdlał. Ja go uderzyłem raz, gdy odchodziłem, on żył, nie wiem jak to się stało - powiedział w środę przed sądem 37-latek, którego cytuje PAP.
Oskarżony przeprosił rodzinę ofiary
Przed sądem w Białymstoku zeznawał również biegły sądowy. Jego zdaniem ofiara otrzymała co najmniej jeden cios w twarz, o dużej sile, lub też kilka ciosów. Ponadto stwierdził, że to mało prawdopodobne, by 33-latek uderzył tyłem głowy o drzewo, które znajdowało się nieopodal. Było to raczej twarde podłoże, np. kamienie, które być może znajdowały się pod cienką warstwą piasku i nie były widoczne. Biegły nie wykluczył jednak, że obrażenia powstały od ciosów pięścią lub kopniaków.
Oskarżycielami posiłkowymi są rodzice i siostra zmarłego, których przeprosił 37-latek. Sąd poinformował wszystkich, że może dojść do zmiany kwalifikacji czyny na nieumyślne spowodowanie śmierci. Gdyby do tego doszło, oskarżonemu groziłoby tylko do 5 lat pozbawienia wolności, w miejsce kary od 5 lat do dożywocia, jak obecnie.