Do wypadku doszło we wrześniu 2024 roku na trasie Rafałówka–Protasy, niedaleko Białegostoku. Samochód osobowy, którym jechali trzej mężczyźni, wypadł z drogi na zakręcie i dachował. Na miejscu zginął jeden z pasażerów, drugi został ranny i trafił do szpitala. Za kierownicą siedział 51-letni oskarżony, który – jak się okazało – prowadził w stanie głębokiego upojenia alkoholowego.
Najpierw zaprzeczał, teraz się przyznał
Podczas śledztwa mężczyzna początkowo twierdził, że nie kierował pojazdem. Próbował zrzucić winę na rzekomego nieznajomego chłopaka, który miał przejąć kierownicę po kilku kilometrach jazdy. Dopiero w sądzie przyznał, że to on prowadził i to on odpowiada za śmierć przyjaciela. – Wiem, że dokonałem tego czynu, w którym niestety zginął wspaniały człowiek, wspaniały ojciec, mój bardzo dobry przyjaciel. Chciałbym jakoś zadośćuczynić rodzinie. Wiem, że słowo „przepraszam” to za mało – mówił oskarżony przed sądem.
Czytaj też: Czworo dzieci trafiło do szpitala. Kierowca volkswagena był nietrzeźwy. Groźny wypadek w Supraślu
Prokuratura zarzuciła 51-latkowi umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Grozi mu od 5 do 20 lat pozbawienia wolności. Proces będzie kontynuowany w maju. Sąd planuje wówczas przesłuchanie biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych.
