Ten nieprawdopodobny koszmar wyszedł na jaw w 2012 roku. Pracownice socjalne zaalarmowały policję, że w jednym z domów w Hipolitowie niedaleko Kolna dzieje się coś złego. Na miejsce przyjechała policja. 41-letnia wówczas Beata Z. przyznała, że urodziła w domu córkę i zakopała ją pod krzakiem bzu w pobliżu domu. Dodała, że w nocy wykopała ciało i rzuciła je na pożarcie psu. W kolejnych dniach zaczęto odnajdywać kolejne zwłoki dzieci.
Beata Z. została skazana przez sąd za zabójstwo pięciorga swoich dzieci – trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Ojcem 4 dzieci był jej konkubent Antoni G. (miał wtedy 55 l.). "Beata Z. przyznała, że ze swoim konkubentem sypiała niemal codziennie, nawet w czasie, gdy była w ciąży. Podkreślała, że partner wiedział o kolejnych ciążach, ale nigdy nie pytał, co się działo z dziećmi" - czytamy w archiwalnym artykule "Gazety Współczesnej". Kobieta w latach 1998-2012 urodziła ośmioro dzieci. Pięcioro z nich nie żyje, a szóstego los jest nieznany. - Ja tych dzieci nie zabiłam. Nie udzieliłam im pomocy, bo się nie znam. Nie pochowałam, bo nie miałam za co. Nie wezwałam karetki, bo wstydziłam się, że biednie żyłam - mówiła w sądzie Beata Z.
Polecany artykuł:
Hipolitowo. Beata zabijała dzieci i znowu zachodziła w ciążę. Nikt nic nie widział. "Chodziła w zimowej kurtce"
Zadziwiające jest to, że pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej regularnie odwiedzali Beatę Z., a mimo to nie zauważyli, że była w ciąży. - Kiedy widziała naszego pracownika, to kucała, przybierała nienaturalne pozycje, w maju chodziła w zimowej kurtce - mówiła szefowa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej z pobliskich Stawisk. Kobieta sugerowała, że część mieszkańców Hipolitowa wiedziała o horrorze, który dział się w domu Beaty.
W grudniu 2013 opowiedziała przed sądem "swoją historię". Przysłuchiwała się jej dziennikarka "Gazety Współczesnej". - W życiu byłam szczęśliwa tylko raz, gdy urodził się Piotruś. Synek zmarł po pięciu miesiącach. Już w dniu pogrzebu mąż (zmarł w 1999 roku - przyp. red.) mnie pobił - mówiła Beata Z.
Beata Z. została skazana na 25 lat więzienia. - Wina oskarżonej nie podlega wątpliwości, jednak wyrok dożywocia byłby zemstą. Ta kara uchroni ją i innych od popełniania podobnych przestępstw - uzasadniał wówczas wyrok sędzia Jan Leszczewski.
Niewinne ofiary dzieciobójczyni, dzięki staraniom ich przyrodniej siostry, spoczywają na cmentarzu parafialnym we wsi Poryte. Na tablicy można przeczytać wzruszającą sentencję: "Tak krótko żyliśmy, a tak żyć chcieliśmy. Bóg tak chciał, odejść musieliśmy".