Bliskim zmarłego (synowi i siostrze) skazany ma też zapłacić w sumie 15 tys. zł zadośćuczynienia. Prokuratura chciała w tej sprawie 15 lat więzienia, oskarżyciele posiłkowi - 25 lat i łącznie 150 tys. zł zadośćuczynienia.
Do zbrodni doszło 30 kwietnia 2022 roku w jednej ze wsi w podlaskiej gminie Milejczyce. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że - działając w zamiarze ewentualnym zabójstwa - pchnął znajomego nożem w twarz, zadał też wiele uderzeń drewnianą sztachetą po całym ciele i odjechał, zostawiając nieprzytomnego bez pomocy. Do zgonu doszło wskutek zachłyśnięcia się krwią.
72-letni emeryt dorabiał sobie pomagając w gospodarstwie tego znajomego i tam też mieszkał, miał ponosić koszty zużycia prądu, ale zalegał z płatnościami - według śledczych, to mogło być podłożem tragicznej sprzeczki. Jak zeznawał w procesie, to znajomy pierwszy go zaatakował za to, że odmówił wyjazdu po alkohol do sąsiedniej, oddalonej o 2 km wsi.
- Pokłóciliśmy się i wtedy go uderzyłem - mówił na początku procesu przed sądem. Niejako w reakcji obronnej miał wtedy zadać znajomemu dwa (jak twierdził) uderzenia drewnianą sztachetą. Twierdził też, że co prawda miał w ręce nóż kuchenny, ale odrzucił go na ziemię i nie zadał nim żadnych ciosów.
Czytaj też: Zwłoki z rozciętym brzuchem. Makabra w centrum Białegostoku
Oskarżony mówił również, że gdy znajomy upadł i się nie podnosił, on wsiadł wtedy na rower i pojechał ok. kilometra do rodziny, by od niej zadzwonić po pogotowie. Gdy wrócił, na miejscu była już policja i karetka, wtedy też został zatrzymany, potem tymczasowo aresztowany.
Sąd skazał mężczyznę na 10 lat więzienia. Sprawca miał w stopniu znacznym ograniczoną poczytalność. Kara więzienia ma być wykonywana w systemie terapeutycznym, co także zalecali biegli. Sędzia mówiła, że oskarżony miał świadomość, iż jest duże prawdopodobieństwo zabójstwa i zdawał sobie sprawę, że jego działanie (ciosy nożem i uderzenia sztachetą) może spowodować zgon.