Tragedia nad rzeką Nurzec. Burza przyszła nagle
Dramat rozegrał się 11 maja 2014 roku. Tomek i Michał łowili ryby nad rzeką Nurzec niedaleko Bielska Podlaskiego. Ledwo zdążyli zarzucić wędki, gdy nadciągnęła gwałtowna burza. – Zaczęliśmy uciekać do samochodu, ale pioruny biły za naszymi plecami, jakby nas goniły – wspominał wtedy w rozmowie z naszym reporterem 13-letni Michał.
Do auta brakowało im zaledwie kilkudziesięciu metrów. Wtedy w Tomka uderzył piorun. Obaj padli na ziemię. Michał wstał. Tomek już nie.
Dramatyczna walka o życie
Michał, choć był zaledwie nastolatkiem, próbował ratować starszego kolegę. – Klepałem Tomka po buzi, oczyściłem z piasku, krzyczałem "obudź się", ale on już nie żył – mówił nam wstrząśnięty chłopiec. Próbował przeciągnąć ciało do samochodu, ale nie miał siły. W strugach deszczu przebiegł prawie 3 kilometry do domu, żeby zawiadomić dorosłych o tragedii.
Pogrzeb i pytania bez odpowiedzi
Tomek spoczął na cmentarzu w rodzinnej Kośnej. Dlaczego to on zginął, a Michał przeżył? – Tomek był wyższy, miał przy sobie wędki i telefon komórkowy. Michał zostawił komórkę w domu… Może to uratowało mu życie? – zastanawiała się matka chłopca.
Czytaj też: Gdzie jest burza? Radar burzowy za darmo. Śledź burze na żywo przez internet lub aplikację
To pytanie do dziś pozostaje bez odpowiedzi. Eksperci przypominają, że w czasie burzy nie wolno przebywać w otwartym terenie ani trzymać metalowych przedmiotów. Wędki, parasole czy nawet telefony mogą przyciągać pioruny.
Burze to nie żarty. Jak się chronić?
Tragedia nad Nurcem to bolesne przypomnienie, że burze w Polsce mogą być śmiertelnie niebezpieczne. Zasady są proste: jeśli słyszysz grzmoty, szukaj bezpiecznego schronienia. Unikaj otwartych przestrzeni, nie przebywaj w pobliżu zbiorników wodnych i zrezygnuj z używania urządzeń elektronicznych.