Do 67-letniej kobiety zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer 997. W słuchawce kobieta usłyszała męski głos. Dzwoniący przedstawił się jako pracownik CBA i poinformował, że z jej banku wyciekły dane, a na nią został złożony wniosek kredytowy w Bydgoszczy - informuje białostocka policja.
Aby uwiarygodnić, że jest tym za kogo się podaje, mężczyzna przedyktował jej numer legitymacji i przełączył do kolejnego rozmówcy. Ten powiedział, że jest z komendy i potwierdził słowa swojego przedmówcy. Dodał, że jej pieniądze z rachunku muszą zostać w całości zabezpieczone przez policję.
Mężczyzna poinformował również, że 67-latka musi przyjść do jednostki policji, gdzie będzie prokurator, który wszystko jej wytłumaczy. Rozmowa po raz kolejny została przełączona. Tym razem rozmówca powiedział, że jest prokuratorem i prowadzi śledztwo w tej sprawie. Przekazał też, że musi poznać dane do logowania na konto.
"Prokurator" stanowczo zabronił 67-latce weryfikacji tej rozmowy. Krzyczał i straszył, że za utrudnianie śledztwa może zapłacić karę i pójść do wiezienia. Przytaczał także różne akty prawne. Kobieta podała mu wszystkie dane potrzebne do zalogowania na rachunki bankowe. Po chwili zaczęła otrzymywać kody, w celu akceptacji przelewów. Podawała je mężczyźnie, z którym rozmawiała. Cała rozmowa trwała kilka godzin.
Po pewnym czasie z kobietą skontaktował się pracownik banku. Zapytał, czy zdaje sobie sprawę o wykonanych przelewach. To właśnie wtedy 67-latka zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa. Straciła w ten sposób ponad 50 tysięcy złotych.