Balony poleciały do nieba razem z małym Bogusiem. "Był skarbem"

W Szumowie pochowano Irenę Rupińską i jej dwuletniego wnuczka Bogusia. Zgodnie z życzeniem rodziny, część żałobników przyniosła balony wypełnione helem – symboliczny gest nawiązujący do tego, co sprawiało radość małemu Bogusiowi.

W sobotę 22 listopada w Szumowie doszło do tragedii. Irena Rupińska i jej 2-letni wnuczek spali na piętrze domu jednorodzinnego, gdy nagle zapalił się nawilżacz powietrza. Mąż i syn Rupińskiej próbowali dostać się do środka, by ratować rodzinę. Mimo dramatycznej walki o życie Ireny nie udało się uratować. Dwulatek trafił do szpitala, gdzie zmarł. W piątek odbył się pogrzeb 54-latki i jej 2-letniego wnuczka. Zgodnie z prośbą rodziny, część osób zamiast kwiatów przyniosła balony wypełnione helem, które tak bardzo lubił mały Boguś... - Jak wierzymy jest już szczęśliwy w królestwie niebieskim. Cieszy się oglądaniem Boga i pełen pokoju i radości czeka na spotkanie ze swoją kochaną rodziną i z nami wszystkimi w niebie - mówił kapłan na początku mszy świętej pogrzebowej.

- Żaden człowiek o dobrym sercu nie żyje dla siebie. Irenka była tego najlepszym przykładem. A obok niej mały Boguś. Dziecko, którego imię dziś wypowiadamy ze ściśniętym gardłem. Dziecko niewinne, delikatne, z tym jasnym niebieskim szerokim spojrzeniem i uśmiechem, które tak wiele mówiło, choć nie potrzebowało słów. Wprowadzał radość, energię. Wszędzie było go pełno. Dla bliskich był skarbem - mówił podczas kazania ks. Sławomir Grodecki, proboszcz.

Śp. Irena Rupińska była jedną z najbogatszych kobiet w Polsce. Jej majątek wyceniano na ponad pół miliarda złotych. – To nie była milionerka z listy Forbesa, tylko swojska babka. Nasza Irenka. Potrafiła wpaść do nas na jabłka, pośmiała się, pomagała każdemu – opowiada jej dalsza sąsiadka. - Wpadła do nas roześmiana, podwiózł ją pracownik, małym traktorkiem, a ona przyjechała na przyczepce, na kupce trawy. Kiedyś zapytaliśmy o kruszywo, chcieliśmy kupić – wracamy do domu, a na podwórku już cała wywrotka! Taka była – mówią mieszkańcy z płaczem. Nikt nie mówił tu do niej inaczej niż po imieniu. I to była Irenka, nie Irena.

Pogrzeb Jacka Wójcika z "Królowych życia". Łzy, kwiaty i przejmujące pożegnanie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki