Białystok. Awanturował się z kierowcą, strzelił mu w głowę i... zabrał dziewczynę na ryby [ZDJĘCIA]

Sceny jak z filmu gangsterskiego rozegrały się w upalne sierpniowe popołudnie ubiegłego roku pod jednym z białostockich sklepów osiedlowych. 20-letni wówczas Radosław Ch. i jego młodsza o 5-lat dziewczyna wybierali się nad wodę. Zrobili szybkie zakupy i wsiedli do auta. Zgodzili się jeszcze zabrać ze sobą dwóch przypadkowo spotkanych mężczyzn. 20-latek wyjeżdżał z parkingu tyłem i zrobił to tak niefortunnie, że zajechał drogę jadącemu w tym samym kierunku Mirosławowi Z. (59 l.).

– Musiałem gwałtownie hamować i uciekać na chodnik – tłumaczył w sądzie starszy z mężczyzn. – Jak jeździsz, pajacu – miał wtedy krzyknąć do 20-latka, dodając kilka wulgarnych wyzwisk.

Samochody zrównały się ze sobą i kierowcy kontynuowali kłótnię przez otwarte okna. Nagle młodszy z nich wyciągnął pistolet i... wystrzelił w głowę adwersarza, po czym odjechał z piskiem opon. Broń porzucił kilka kilometrów dalej nad rzeką pod miastem, a potem... zabrał swoją dziewczynę na ryby. W tym samym czasie zalanym krwią 59-latkiem zajęła ekipa pogotowia ratunkowego. Na szczęście dla niego pistolet okazał się wiatrówką – pocisk utkwił jednak mężczyźnie w skroni i musiał być usuwany operacyjnie.

– Nie chciałem strzelić, ale spust pistoletu okazał się bardzo czuły. To był odruch, spanikowałem. Pistolet kupiłem pięć dni wcześniej do obrony, bo dwa lata temu zostałem pobity butelką. Żałuję tego, co zrobiłem i chciałem przeprosić. Jeśli ten pan się zgodzi, chciałbym podać mu rękę – kajał się Radosław Ch. podczas pierwszej rozprawy w Sądzie Rejonowym w Białymstoku.

Pokrzywdzony 59-latek gotowy jest przyjąć przeprosiny, domaga się jednak finansowego zadośćuczynienia. – Cały czas jestem roztrzęsiony, leczę się – wyjaśniał. Krewkiemu strzelcowi grozi kara 3 lata więzienia.