Do zabójstwa doszło niemal rok temu, w mieszkaniu na jednym z białostockich osiedli. Mężczyzna oskarżony ostatecznie o zabójstwo miał w czasie kłótni zadać nożem kuchennym dwa ciosy, w klatkę piersiową i okolice żeber, potem sam wezwał pomoc, ale ranny zmarł wskutek odniesionych obrażeń. Sprawca i ofiara byli w związku, mieszkali ze sobą. 46-letni oskarżony jest od zatrzymania tymczasowo aresztowany, w czwartek został z aresztu doprowadzony na salę sądową. Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe zarzuca mu działanie z zamiarem nie bezpośrednim, a ewentualnym zabójstwa. Oznacza to, że o ile sprawca nie planował tej zbrodni, to zadając ciosy nożem w takie miejsca, jak to się stało, powinien się liczyć, że dojdzie do zgonu ofiary. Proces ruszył, ale zanim doszło do odczytania aktu oskarżenia, sąd wyłączył jawność rozprawy.
Zrobił to na wniosek obrońcy oskarżonego. Jak mówiła adwokat, kluczowy jest tu interes prywatny nie tylko jej klienta, ale również zmarłego. Odwoływała się do faktu, że sprawa dotyczy związku homoseksualnego; mówiła że dzieje się to w mieście, gdzie - w jej ocenie - związki osób "o określonej orientacji płciowej" są oceniane negatywnie, argumentowała, że potem może się to przełożyć na sytuację oskarżonego w więzieniu, gdyby doszło do skazania.
Wnioskowi nie sprzeciwił się prokurator (gdyby to zrobił, zgodnie z Kodeksem postępowania karnego rozprawa byłaby jawna), decyzję pozostawiając do uznania sądu. Ostatecznie sąd ten wniosek uwzględnił, wyłączając jawność rozprawy w całości.