Ponad cztery lata temu na Rynku Kościuszki, w centrum Białegostoku, doszło do tragedii. Dwóch mężczyzn pracowało na wysokości około 5 metrów przy przycinaniu gałęzi drzew. Kosz podnośnika nagle się przechylił. Okazało się, że pękło stalowe ramię podnośnika. Jeden mężczyzna zginął, drugi był ciężko ranny.
Śmierć na Rynku Kościuszki. Prokuratura oskarża
Prokuratura uważa, że to właśnie ciężko ranny pracownik był odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy w firmie, nie dopełnił tego obowiązku, wskutek czego doszło do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Chodzi o to, że mężczyźni pracowali na dużej wysokości bez zabezpieczenia. W ocenie śledczych, gdyby zachowane zostały wszystkie - wymagane prawem przy tego typu pracach - normy i zasady, do wypadku by nie doszło. Dlatego prokuratura chciała w tej sprawie kary więzienia w zawieszeniu.
Wypadli z kosza, bo nie byli do niego przypięci
Nie tylko obrońcy, ale też pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej (żony zmarłego) chcieli uniewinnienia. Zwracali uwagę, że przyczyną wypadku - jak ustalili biegli z Urzędu Dozoru Technicznego (UDT) - było urwanie się kosza, bo z powodu tzw. zmęczenia materiału, doszło do pęknięcia stalowego ramienia podnośnika. Zwracali też uwagę, że obaj pracownicy wypadli z kosza, bo nie byli do niego przypięci, ale urządzenie zostało przez dozór techniczny dopuszczone do użytku bez stosownej klamry, do której można byłoby się wpiąć.
Mężczyzna uniewinniony
Sąd rejonowy oskarżonego uniewinnił. Uzasadniając ten wyrok sędzia Anna Jamiołkowska zwracała uwagę, że przepisy dotyczące pracy na wysokości wymieniają rodzaje zabezpieczeń pracowników. Ten podnośnik nie miał uchwytu połączonego z konstrukcją, który pozwalałby wpiąć pasy bezpieczeństwa. Wyrok nie jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy prokuratura będzie składała apelację.