Białystok. Mateusz zginął zasypany otrębami w elewatorze zbożowym. Dyrektor zakładu stanął przed sądem

i

Autor: TOMASZ MATUSZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Białystok. Mateusz zginął zasypany otrębami w elewatorze zbożowym. Dyrektor zakładu stanął przed sądem

Nie było szans na ratunek

Potworna śmierć Mateusza. Nie było szans na ratunek. Ciało 34-latka wydobyto dopiero po dwóch dniach

2022-10-15 9:59

Mateusz z Ropczyc na Podkarpaciu od lat zajmował się alpinizmem przemysłowym. W 2020 roku jedna z firm w Białymstoku wynajęła go do oczyszczenia betonowego elewatora zbożowego. W trakcie pracy doszło do tragedii. Strażacy musieli wydobyć 20 ton otrębów, aby dotrzeć do ciała zmarłego 34-latka.

Proces związany jest z wypadkiem z czerwca 2020 roku. Na terenie firmy zajmującej się przetwórstwem zbożowym, której jeden z oddziałów mieści się w Białymstoku, w betonowym silosie o wysokości ok. dziewięciu pięter, prowadzone były prace polegające na usuwaniu zbrylonych, zbitych warstw otrębów, które zawisły na dużej wysokości. Aby to zrobić, pracownicy wchodzą do środka od góry i pracują zawieszeni na linach. Feralnego dnia doszło do oderwania się warstwy otrębów od którejś ze ścian silosu i przysypania Mateusza. Akcja ratownicza trwała dwie doby. Mimo że ciało mężczyzny udało się odnaleźć w dniu wypadku wieczorem, to zwłoki wydobyto dopiero dwa dni później. Straż pożarna informowała wtedy, że ciało mężczyzny znajdowało się w wąskim leju między zbitą i twardą warstwą otrębów, dlatego było trzeba najpierw usunąć zbitą masę i dopiero wtedy było możliwe podniesienie do góry i wydobycie ciała mężczyzny. W sumie z silosu wydobyto 20 ton otrębów, by dotrzeć i wydobyć ciało zmarłego. Przyczyną śmierci było gwałtowne uduszenie.

Dyrektor usłyszał zarzuty

Okoliczności wypadku badała Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe. Ostatecznie zarzuty postawiła dyrektorowi firmy, na terenie której doszło do wypadku. Zarzuciła mu, że jako szef firmy odpowiedzialny za działalność, w tym za bezpieczeństwo i higienę pracy, umyślnie naraził pracownika (zewnętrznej, wynajętej do prac firmy) na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkich obrażeń.

W ocenie śledczych, to do jego obowiązków należało dopilnowanie, by pracownik mógł pracować z pomostu, na którym mógłby wewnątrz silosu stanąć. Zarzucono mu też, że nie dopilnował, by zostało wyłączone urządzenie elektryczne (tzw. ślimak), które wciąż pracowało na dole silosu, nie było też oświetlenia. Prokuratura zwraca też uwagę na dopuszczenie pracownika do pracy w przestrzeni ograniczonej niezgodnie z procedurą firmy, np. bez nadzoru innego pracownika nad pracami, bez ważnych badań lekarskich i ważnego szkolenia bhp i brak opracowania stosownej instrukcji prowadzenia prac w silosie. Oskarżony zarówno w śledztwie, jak i przed sądem, nie przyznał się do zarzutów.

Zerwała się lina główna

W piątek Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał inspektora Okręgowego Inspektoratu Pracy, który niedługo po wypadku był na miejscu, zbierał tam informacje, m.in. rozmawiał ze świadkami i uczestnikami akcji ratowniczej, a ostatecznie sporządził protokół z kontroli. Świadek mówił o tym, co o przyczynach wypadku powiedzieli mu dwaj mężczyźni, którzy razem z poszkodowanym realizowali zlecenie oraz jak ten pracownik był zabezpieczony podczas pracy. Działania w silosie były prowadzone w sposób alpinistyczny, tzn. mężczyzna używał uprzęży i był asekurowany linami - główną i asekuracyjną.

Gdy doszło do osunięcia się otrębów, został wciągnięty do otworu w ich warstwach i zasypany. Podczas próby wyciągnięcia za linę główną, doszło do jej zerwania. Do końca nie wiadomo, dlaczego wypięła się lina asekuracyjna, bo dała się luźno wyciągnąć.

Sąd Rejonowy w Białymstoku. Mateusz czyścił elewator zbożowy - zginął w jego wnętrzu zasypany otrębami.