Mechanik podjął się także naprawy drugiego samochodu, który kupił 33-latek. - Nie miałem czym jeździć, bo jedyny samochód stał w warsztacie, więc zapytałem pana K. czy naprawiłby mi inny samochód, który bym kupił. Wysłałem mu zdjęcia tego samochodu, opis, żeby ocenić, czy warto to kupić. Ocenił, że tak - powiedział reporterowi "Interwencji". Części do dwóch samochodów były trudno dostępne, więc Krzysztof K. polecił, aby kupić inne auta, aby pozyskać z nich niezbędne części. Białostoczanin kupił jeszcze cztery inne samochody, na których zakup musiał wziąć kredyt. - Miał je zrobić w momencie, w którym skończy poprzednie. Cały czas miał jednak jakiś powód, dla którego nie miał czasu naprawić mojego samochodu. Później nie chciał mi powiedzieć, gdzie auta są – mówił w Polsacie 33-letni białostoczanin. Mężczyzna swoje straty wyliczył na ponad 100 tys. złotych.
Jak ustalił reporter "Interwencji", Krzysztof K. przeniósł swój warsztat, a wraz z nich samochody. Udało się zlokalizować samochody na posesji poza Białymstokiem. Tam udało się znaleźć wszystkie pojazdy należące do 33-latka. Na miejsce przyjechała policja. "Interwencja" podaje, że żaden z samochodów nie został naprawiony. - Wszystkie samochody są w stanie bardzo słabym lub wręcz agonalnym - powiedział przed kamerą pan Artur. - Dwa z samochodów mają wyjęte silniki. Nie nadają się do wyjechania, są rozebrane na części. Nie doszło do żadnej z napraw. Pieniądze i części przekazane do Krzysztofa nie zostały odnalezione.
Sprawę bada policja. Poszkodowani ("Interwencja" opisuje też przypadek kobiety, która odebrała od mechanika samochód w fatalnym stanie) zamierzają dochodzić swoich spraw w sądzie.
Czytaj też: Kisielnica. 21-letni Sebastian zginął, gdy czekał na zielone światło. Nie miał szans na przeżycie