Ks. Zbigniew proboszczem jest od 10 lat, prowadzi przedszkole oraz ośrodek rehabilitacyjny dla seniorów. Przykościelny teren, którym zarządza jest ogrodzony, ale spory i wciąż kręci się tu mnóstwo osób. – Nawet nie zauważyłem, że coś zginęło – mówi duchowny. – Któregoś dnia obok kościoła stał ciężki worek. Pomyślałem, że ktoś zapomniał zabrać i poprosiłem pracowników, aby go schowali, ale gdy przez dwa tygodnie nikt się po niego nie zgłaszał, zajrzałem do środka i okazało się, że to moje rzeczy – dodaje. Wartość przedmiotów kapłan wycenia na kilkaset złotych. Złodziej dołączył do nich napisany odręcznie na zmiętej kartce liścik: „Księże Prałacie Zbigniewie. Zwracam to, co kiedyś sobie przywłaszczyłem. Przepraszam!”.
– Zaskoczyła i wzruszyła mnie ta postawa. Ktoś przecież musiał podjąć trud, aby to tu przynieść i musiał liczyć się z tym, że zostanie ujawniony – wyjaśnia ks. Zbigniew. – Zrozumiał, że nie stan posiadania jest ważny, ale to, w jakiej formie zdobywa się majątek – dodaje duchowny.
Kapłan nie zdradza jednak, jakie „fanty” padły łupem skruszonego złodzieja, ponieważ teraz chce nagrodzić go za zrozumienie swojego błędu. – Osoba, która opisze zawartość worka otrzyma ode mnie bon w kwocie 100 zł i będzie musiała wskazać, jak mogę go anonimowo przekazać – wyjaśnia proboszcz. – Jeśli wcześniej ukradł, to znaczy, że potrzebował – dodaje ksiądz. Czytaj też: Bielsk Podlaski. "Krew, kolce latały jak strzały". Kobiety próbowały schwytać jeżozwierza