Apelację złożył obrońca. Argumentował, że sąd okręgowy błędnie przyjął, że oskarżony nie działał pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu, co byłoby okolicznością wyłączającą karanie. Sąd Apelacyjny w Białymstoku skargę adwokata uznał jednak za całkowicie bezzasadną, a karę 2,5 roku - za sprawiedliwą.
Olędzkie. Białorusin udusił Ukraińca. Ludzie krzyczeli, że zaczyna sinieć
Zdarzenie miało miejsce w marcu 2021 roku w miejscowości Olędzkie (podlaska gmina Brańsk). Tam w hostelu mieszkali cudzoziemcy pracujący w jednej z brańskich firm. Podłożem konfliktu była głośna impreza, którą miała grupa pracowników, a co przeszkadzało innym. Obecny oskarżony postanowił zgłosić incydent administracji obiektu. Doszło najpierw do wymiany zdań z Ukraińcem, który również mieszkał w tym obiekcie i był organizatorem głośnej biesiady; potem zaatakował on 31-letniego Białorusina i jego konkubinę, niezadowolony z tego, że poinformowali administrację o głośnej zabawie. 37-latek uderzył Białorusina głową w twarz, zamachnął się też, by uderzyć kobietę. Doszło do szarpaniny, która zakończyła się na ziemi. Tam Białorusin zastosował chwyt duszący za szyję i przytrzymał w tej pozycji swego napastnika. Utrzymywał ten chwyt jeszcze po tym, gdy Ukrainiec przestał być agresywny; według prokuratury, Białorusin zwolnił uścisk dopiero po interwencji świadków.
Sprawa była trudna i złożona
Śledczy zarzucili mu, że - przewidując, że może spowodować tzw. ciężki uszczerbek na zdrowiu - zbyt długo utrzymując ten chwyt, w konsekwencji doprowadził do śmierci napastnika. Kilka miesięcy temu Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał oskarżonego na 2,5 roku więzienia; uznał, że kwalifikacja prawna była prawidłowa, ale doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej do odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na zdrowie Białorusina i jego konkubiny. Sąd apelacyjny przyznał, że sprawa była trudna i złożona ale za bezdyskusyjne uznał, iż doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej, a sprawca nie działał pod wpływem silnego wzburzenia. - Postępowanie było bardzo skrupulatne i staranne, wyrok pierwszej instancji - przemyślany i mądry - mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia Jerzy Szczurewski.
Sąd odwoławczy zwracał uwagę, że zdarzenie miało dwie fazy. W pierwszej późniejsza ofiara zaatakowała słownie partnerkę oskarżonego, a sytuacja - za sprawą innych osób - zakończyła się polubownie. Ale jakiś czas potem Białorusin wraz z kobietą znowu wyszedł z hostelu, w którym mieszkał. Wtedy nastąpiła - jak to ujął sąd - "faza starcia", w czasie której doszło do ataku i obrony.
Sędzia Szczurewski wyjaśniał, że biorąc pod uwagę taki przebieg zdarzeń, nie ma mowy o działaniu w sytuacji silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. - Wychodząc z hostelu oskarżony musiał być przygotowany na agresję pokrzywdzonego - mówił sędzia; wyjaśniał, że nie można tu mówić o tym, że była to sytuacja nagła, nieoczekiwana z punktu widzenia osoby atakowanej.
Polecany artykuł:
Ukrainiec przekroczył granice obrony koniecznej
Doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej - argumentował sędzia Szczurewski. Jak mówił, "upór w duszeniu", mimo krzyków osób, które tam były i widziały, że twarz napastnika jest już sina oraz kilkusekundowe opóźnienie rozluźnienia uścisku, zdecydowały o skutku śmiertelnym. - Od momentu, gdy pokrzywdzony zwiotczał, a uścisk duszenia był kontynuowany, następuje ewidentne przekroczenie granic obrony koniecznej - dodał.