Białorusin udusił Ukraińca. Ludzie krzyczeli, że zaczyna sinieć. Dramat w hostelu w Podlaskiem

i

Autor: jch Białorusin udusił Ukraińca. Ludzie krzyczeli, że zaczyna sinieć. Dramat w hostelu w Podlaskiem

Horror w hostelu

Białorusin udusił Ukraińca. Ludzie krzyczeli, że zaczyna sinieć. Dramat w hostelu w Podlaskiem

2022-08-12 8:24

Do tego wstrząsającego zdarzenia doszło w zeszłym roku w hostelu w miejscowości Olędzkie (woj. podlaskie). Mieszkali tam cudzoziemcy pracujący w jednej z brańskich firm. Podłożem konfliktu była głośna impreza. 37-letni Ukrainiec, organizator biesiady, zaatakował 31-letniego Białorusina, który zgłosił wszystko administracji. Doszło do tragedii. Ukrainiec nie żyje. Sąd musi zdecydować, czy 31-latek przekroczył granice obrony koniecznej.

Zdarzenie miało miejsce w marcu 2021 roku w miejscowości Olędzkie (gmina Brańsk). Tam w hostelu mieszkali cudzoziemcy pracujący w jednej z brańskich firm. Podłożem konfliktu była głośna impreza, którą miała grupa pracowników, a co przeszkadzało innym. Obecny oskarżony postanowił zgłosić incydent administracji obiektu. Doszło najpierw do wymiany zdań z Ukraińcem, który również mieszkał w tym obiekcie i był organizatorem głośnej biesiady. Następnie Ukrainiec zaatakował 31-letniego Białorusina i jego konkubinę, niezadowolony z tego, że poinformowali administrację o głośnej zabawie. 37-latek uderzył Białorusina głową w twarz, zamachnął się też, by uderzyć kobietę. Doszło do szarpaniny, która zakończyła się na ziemi. Tam Białorusin zastosował chwyt duszący za szyję i przytrzymał w tej pozycji swego napastnika. Utrzymywał ten chwyt jeszcze po tym, gdy Ukrainiec przestał być agresywny. Według prokuratury, Białorusin zwolnił uścisk dopiero po interwencji świadków.

Śledczy zarzucili mu, że - przewidując, że może spowodować tzw. ciężki uszczerbek na zdrowiu - zbyt długo utrzymując ten chwyt, w konsekwencji doprowadził do śmierci napastnika. Kilka miesięcy temu Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał oskarżonego na 2,5 roku więzienia. Uznał, że kwalifikacja prawna była prawidłowa, ale doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej do odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na zdrowie Białorusina i jego konkubiny.

Apelację złożył obrońca, w czwartek, 11 sierpnia, przed białostockim Sądem Apelacyjnym zakończył się proces odwoławczy. Adwokat argumentuje, że Sąd Okręgowy błędnie założył, że oskarżony nie działał pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu, co byłoby okolicznością wyłączającą karanie.

Były policjant Adam B. zasiadł na ławie oskarżonych za pobicie mężczyzny, który… napadł na niego 8 lat temu.

Do tego - w jego ocenie - nie do końca została przez biegłych wyjaśniona przyczyna śmierci, tzn. to, czy problemy zdrowotne lub zmiany chorobowe u Ukraińca nie miały wpływu na to, że doszło do zgonu. Obrona chce albo wyłączenia karania, albo zmiany kwalifikacji prawnej (na nieumyślne spowodowanie śmierci) i kary w zawieszeniu, lub zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania w sądzie okręgowym.

Mec. Jerzy Wasiluk mówił w mowie końcowej, że jego klient bał się, bo późniejsza ofiara groziła jemu i partnerce, a później doszło do ataku i działał pod wpływem silnego wzburzenia. - W świadomości oskarżonego on nie uczestniczył w bójce, a jedynie próbował zapobiec negatywnym skutkom zachowania napastnika; w zachowaniu oskarżonego nie było ani zamiaru umyślnego, ani ewentualnego (...), nie miał wyobrażenia, że taki skutek może nastąpić - przekonywał obrońca.

Prokuratura wyrok uważa za słuszny, chce oddalenia apelacji obrońcy. Prok. Adam Naumczuk z Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim zaznaczył, że to późniejsza ofiara, swoim atakiem, zainicjowała ciąg zdarzeń, który zakończył się tragicznie. Ale zwracał uwagę, że oskarżony Białorusin utrzymywał chwyt duszący, mimo że napastnik zaprzestał dalszej walki, a świadkowie krzyczeli, że ten zaczyna sinieć i żeby go puścił.

- To dopiero świadkowie siłą zdjęli rękę oskarżonego z szyi pokrzywdzonego - mówił prokurator. Przywoływał zeznania naocznych świadków, zwracał uwagę na przyczynę zgonu wskazaną przez biegłego medycyny sądowej, czyli że śmierć była skutkiem duszenia, tzn. że nie było żadnych innych czynników. - Wystarczy minimum doświadczenia życiowego, aby wiedzieć, że duszenie drugiego człowieka za szyję powoduje niedotlenie organizmu, niewydolność krążeniową i oddechową, a więc stwarza realne, bezpośrednie zagrożenie dla życia człowieka - mówił Naumczuk.

Czytaj też: Szokujący filmik z granicy polsko-białoruskiej. Migranci przeciskają się przez tunel wydrążony pod murem [WIDEO]

Ocenił też, przywołując wyrok pierwszej instancji, że granice obrony koniecznej, czyli prawo do odparcia ataku, skończyło się wtedy, gdy napastnik przestał być agresywny i zaprzestał stawiania oporu. Argumentował też, że w tej sprawie nie można mówić, że sprawca działał pod wpływem strachu czy silnego wzburzenia. - Był zapewne zdenerwowany, ale zdenerwowany jest każdy uczestnik takiego zdarzenia, natomiast nie każde zdarzenie kończy się duszeniem przeciwnika aż do skutku śmiertelnego - mówił prokurator.

Sonda
Czy w tym przypadku doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej?