Do "Kuriera Podlaskiego" zgłosił się mężczyzna, który był uczestnikiem tego zdarzenia. Wszystko zaczęło się po godz. 18. Młody kierowca BMW wracał z Siemiatycz. Na DK 62 wyprzedził kierowcę volkswagena, co prawdopodobnie wywołało całą sytuację. Kierowca volkswagena bardzo długo jechał za BMW. Przejechali Drohiczyn. - On przyspieszył, jechał zaraz za mną, dosłownie zderzak w zderzak, gdybym lekko zahamował, to by mnie uderzył. Za Drohiczynem, w okolicy Wólki Zamkowej, on zjechał na lewy pas i tak jechał przez dłuższy czas. Próbował też mnie wyminąć, ale się zrównywał ze mną i wracał do tyłu. [...] Wrzuciłem kierunek w prawo, na Granne, ten za mną też. Wtedy pomyślałem "Czego chłop chce?". Pedał w podłogę, przyspieszyłem, a on za mną, prawie na d... mi siedzi. Po drodze mijali mnie znajomi, nawet ich nie zauważyłem - relacjonuje kierowca BMW "Kurierowi Podlaskiemu".
Odgłos przeładowywanej broni
Dziennikarze lokalnego portalu rozmawiali ze znajomymi "śledzonego" mężczyzny. W aucie było trzech znajomych, w tym kobieta w ciąży. Jechali do Drohiczyna na kebaba. Ktoś zadzwonił do kierowcy BMW i zapytał, czy to właśnie jego minęli. "Powiedział, że jakiś samochód go śledzi i goni" - mówi jeden ze znajomych. Wszystkie trzy auta zjechały się przed Putkowicami. Z samochodu wyszła trójka znajomych.
- Wysiadłem z auta, a on wysiadając ze swego, przeładowuje broń i do głowy mi lufę przykłada i krzyczy: ja was ch... ponauczam zaraz!. Nie powiem, czas mi się zatrzymał - czytamy w artykule "Kuriera Podlaskiego". - Zacząłem jednak pyskować, mówię do kolegi, że "patrz Chuck Norris na Putkowicach będzie pistoletem nam groził - dodaje mężczyzna.
W grupie znajomych była kobieta w ciąży. - Wystraszyłam się, krzyknęłam, bo usłyszałam to przeładowanie broni, wróciłam do auta. Zaczęło boleć mnie podbrzusze - powiedziała. Kobieta trafiła do szpitala, gdzie zrobiono jej USG.
"Gdzie jesteśmy?"
- Dopiero potem, już po tym przyłożeniu broni, po wyzwiskach powiedział, że jest policjantem. Jak mu zwróciliśmy mu uwagę, że jak jest policjantem, to powinien się wylegitymować, przedstawić przynajmniej, to zaczął machać plakietką. [...] Nie przedstawił się. Powiedziałem, że dzwonie na policję, on że "Dzwońcie sobie, gówniarze!", sam odszedł - jak powiedział - zadzwonić po swoich. I potem podchodzi do nas i "Chłopcy, gdzie my jesteśmy?". Odpowiedziałem "W d..., w twoim najgorszym koszmarze" i ten mnie jeszcze chciał uderzyć z liścia, uchyliłem się, tylko mnie musnął - czytany na stronie Kuriera Podlaskiego".
W pewnym momencie z volkswagena wyszła żona policjanta, jednak - według relacji młodych ludzi - nie próbowała załagodzić sytuacji. - Mnie od ku... wyzwała, że mam chłopaków uspokoić, a przecież to nie oni zaczęli, oni spokojnie chcieli się dowiedzieć, o co chodzi - mówiła ciężarna dziewczyna.
Młodzi ludzie zadzwonili na 112 i zgłosili napad z bronią. Na miejsce przyjechali policjanci i prokurator. - Powiedziała, że policjant ma już zabraną broń, będzie zawieszony do wyjaśnienia sprawy, że przekroczył swoje uprawnienia i zapytała nas, czy wnosimy o ściganie - relacjonuje jeden z młodych ludzi.
- Dowiedzieliśmy się, że był to policjant z Warszawy, szkoli policjantów w strzelaniu, w szkółce policyjnej czy coś takiego. Jak czekaliśmy na komendzie, to przyjechał jakiś gościu z teczką i od razu kazał się prowadzić do komendanta. Obawiamy się, żeby to nie zostało zamiecione pod dywan - czytamy w artykule "Kuriera Podlaskiego".
Prokurator Magdalena Anna Szepietowska potwierdziła dla "Kuriera Podlaskiego", że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie kierowania groźby karalnej przez funkcjonariusza policji przy użyciu broni palnej. Wiadomo, że mężczyzna był trzeźwy. Według nieoficjalnych informacji "Kuriera Podlaskiego", żona policjanta również jest policjantką. Na Podlasiu pojawili się na święta u teściów.
Komendant Szymczyk opowiada bzdury? Współtwórca GROM nie szczędzi gorzkich słów!
Posłuchaj, jak komentuje sprawę odpalenia granatnika na komendzie!
Listen on Spreaker.