Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ zajmuje się tą sprawą po decyzji prokuratury nadrzędnej. Zdecydowały o tym względy ekonomiki procesowej. - Chodziło o to, by w toku jednego postępowania wyjaśnić okoliczności wszystkich zawiadomień o nieistniejących zagrożeniach życia wielu osób w placówkach użyteczności publicznej na terenie całego województwa - powiedział PAP szef PR Białystok-Północ Michał Toruński. Śledztwo obejmuje takie zawiadomienia z okresu od 9 stycznia do 30 czerwca tego roku. Sprawy łączy podobny sposób działania sprawcy lub sprawców. Do różnych odbiorców trafiały bowiem maile o podobnej treści. - Czynności procesowe zmierzają do ustalenia sprawców bądź sprawcy przestępstwa - dodał prokurator.
Czytaj też: Czeremcha. 37-latek wjechał w ogrodzenie cerkwi. Był pijany i nie miał prawa jazdy
Na liście pokrzywdzonych jest ponad sto podmiotów. Największa ich grupa to placówki oświatowe m.in. z Białegostoku, Suwałk, Grajewa, Łomży, Wysokiego Mazowieckiego czy Zambrowa. Ale maile z ostrzeżeniem o rzekomo podłożonym ładunku wybuchowym trafiły też m.in. do białostockich urzędów skarbowych, Instytutu Pamięci Narodowej, białostockiego oddziału TVP, Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, galerii handlowych czy placówek kultury. Otrzymały takie ostrzeżenie również szkoły wyższe, np. Politechnika Białostocka, a nawet Komenda Wojewódzka Policji z siedzibą w Białymstoku.
Według Kodeksu karnego, osobie, która zawiadamia o zdarzeniu zagrażającym życiu czy zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach choć wie, że takie zagrożenie nie istnieje, grozi do ośmiu lat więzienia. Jeśli sprawca zawiadamia o więcej niż jednym takim zdarzeniu, grozi mu do 12 lat więzienia.