
- W mediach społecznościowych pojawiły się plotki o poderwaniu polskich myśliwców w związku z rosyjskimi atakami dronów na zachodnią Ukrainę.
- Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, ppłk Jacek Goryszewski, zdementował te informacje, podkreślając, że polskie wojsko monitoruje sytuację, ale nie ma podstaw do podjęcia takich działań.
- Ukraińskie media informowały o nocnych nalotach dronów w zachodniej części kraju, m.in. w Dnieprze, gdzie doszło do eksplozji i przerw w dostawie prądu.
W mediach społecznościowych, głównie na Telegramie i platformie X, rozprzestrzeniły się plotki o tym, że polskie myśliwce zostały poderwane w związku z rosyjskimi atakami dronów nad zachodnią Ukrainą.
„Oficjalnie dementuję pojawiające się w sieci informacje” – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską ppłk Jacek Goryszewski, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Jak podkreślił, polskie wojsko monitoruje sytuację, ale nie ma obecnie podstaw do podejmowania takich działań. „Oczywiście monitorujemy sytuację” – zaznaczył Goryszewski. Dodał również, że jeśli zajdzie konieczność, „wszelkie decyzje zostaną zakomunikowane oficjalnymi kanałami”.
Polecany artykuł:
Dyskusja w sieci wybuchła po tym, jak w nocy ukraińskie media zaczęły informować o rosyjskich nalotach dronów na zachodnią część kraju. Według kanału Kanał24 pierwsze eksplozje odnotowano m.in. w Dnieprze, gdzie widziano także jasny rozbłysk na niebie. W wyniku ataków część miasta została pozbawiona prądu.
Warto przypomnieć, że w nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony faktycznie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Wówczas zestrzelono co najmniej trzy bezzałogowce, a w akcji brały udział polskie F-16 oraz stacjonujące nad Wisłą holenderskie F-35.
Tym razem jednak, jak wynika z oficjalnych komunikatów, żadne polskie samoloty bojowe nie zostały poderwane.