Cezary R. porwał żonę i córkę. W Sądzie Rejonowym w Białymstoku zapadł surowy wyrok

i

Autor: Materiały policji Porwanie matki i jej dziecka w Białymstoku. Cezary R. przez 10 lat nie może się do nich zbliżać. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Porwanie matki i jej dziecka w Białymstoku. Cezary R. przez 10 lat nie może się do nich zbliżać. Mężczyzna nie przyznaje się do winy

2022-06-08 10:01

Do uprowadzenia 26-latki i jej córki doszło w 2019 roku na osiedlu Dziesięciny. Sprawa była głośna w całym kraju. Ogłoszono tzw. Child Alert. Cezarego R. (ojciec dziecka) i jego wspólnika udało się zatrzymać. Pierwszy z mężczyzn został skazany na 3 lata więzienia za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. We wtorek przed białostockim sądem ruszył proces odwoławczy.

Sąd Okręgowy w Białymstoku zajął się apelacjami złożonymi w tej sprawie przez oskarżonego i jego obrońcę. Po ich przedstawieniu uwzględnił wniosek o konieczności przesłuchania mężczyzny, który pomagał oskarżonemu. Sprawa przeciwko niemu zakończyła się pod koniec 2019 roku wyrokiem skazującym - poddał się on karze roku więzienia i składał też wtedy obszerne wyjaśnienia. Obrona wnioskowała o jego przesłuchanie (osobiście lub poprzez telekonferencję) w procesie przed Sądem Rejonowym w Białymstoku, czyli w pierwszej instancji. Sąd ten wniosek jednak oddalił, ocenił, iż wystarczające jest odczytanie jego wyjaśnień. Teraz obrona i sam oskarżony ponowili wniosek w swoich apelacjach.

Cezary R. porwał żonę i córeczkę. W Sądzie Rejonowym w Białymstoku zapadł wyrok

Do uprowadzenia doszło 7 marca 2019 roku na osiedlu Dziesięciny. Jak podawała wtedy policja, dwaj sprawcy wepchnęli 26-latkę i jej wówczas 3-letnią córkę Amelię do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali i przesiedli się do kolejnego auta. Sprawa była głośna w całym kraju. Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert, opublikowany był też wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety - ojca dziecka.

Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. 8 marca po południu między porywaczami doszło do kłótni w samochodzie, a kobieta wraz z dzieckiem wysiadły z auta w okolicach Ostrołęki. Tam zabrał ją z drogi przypadkowy kierowca, który przekazał matkę i dziecko policji. Ojciec dziewczynki i jego wspólnik zostali zatrzymani.

Ojcu dziewczynki prokuratura postawiła w tej sprawie dwa zarzuty: bezprawnego pozbawienia wolności żony i córki oraz uzyskanie - bez uprawnień - dostępu do informacji dla oskarżonego nieprzeznaczonej, poprzez posługiwanie się specjalistycznym urządzeniem. Chodziło o zamontowanie w samochodzie żony (bez jej wiedzy i zgody) nadajnika GPS, pozwalającego na lokalizację położenia auta. Sąd Rejonowy w Białymstoku, przed którym odbywał się proces w pierwszej instancji, próbował ustalić m.in., czy została użyta przemoc wobec kobiety i dziecka.

Czytaj też: Białystok: Groził, że porwie córkę znanego ginekologa. Usłyszał wyrok [ZDJĘCIA, WIDEO]

Oskarżony, który odpowiadał z wolnej stopy (nie przyjeżdżał na rozprawy, mieszka w Niemczech, we wtorek również nie było go w sądzie okręgowym) przez cały czas nie przyznawał się do zarzutów, ale sąd orzekł, że jest on winny obu czynów. Za nielegalne zamontowanie nadajnika GPS sąd wymierzył karę roku, za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki - 2,5 roku więzienia. Łączna kara, to trzy lata więzienia. Ma też 10-letni zakaz kontaktowania się do matki i jej dziecka.

W ocenie obrony, nie można w tej sprawie mówić o bezprawnym pozbawieniu wolności dziecka, bo mężczyzna miał pełnię władzy rodzicielskiej i miał prawo do "zmiany miejsca pobytu" córki. W przypadku żony zapewniał on, że bez problemu mogła ona wysiąść z samochodu, a celem nie było przetrzymywanie kobiety siłą i wbrew jej woli. Obrona stoi też na stanowisku, że zamontowanie nadajnika GPS miało znikomą szkodliwość społeczną i też nie powinno być karane.

Oskarżony Cezary R. w swojej obszernej apelacji, którą zreferował sąd okręgowy, zwracał też uwagę na dowody, które - w jego ocenie - sąd rejonowy pominął, wydając wyrok i kwestionował jego ustalenia. Podkreślał też, że wszelkie jego działania służyły "łączeniu rodziny", a motywacja wynikała z obawy o zdrowie, a nawet życie córki, co - jak twierdził - wyłączać powinno ewentualną bezprawność działania; powoływał się na swoje prawa konstytucyjne.

Obrońca i sam oskarżony chcą uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji lub wymierzenia kary łagodniejszej. Po zreferowaniu apelacji Sąd Okręgowy w Białymstoku zdecydował o konieczności przesłuchania świadka, który w 2019 roku poddał się karze. W związku z tym rozprawa została odroczona do końca września, a przesłuchanie ma być przeprowadzone w drodze telekonferencji z sądem w Szczecinie. Po przeprowadzeniu tych czynności, sąd podejmie decyzje, co do innych wniosków dowodowych złożonych w sprawie.

Sonda
Czy sądy w Polsce wydają sprawiedliwe wyroki?