O sprawie jako pierwsza napisała białostocka "Gazeta Wyborcza", do której zgłosili się oburzeni mieszkańcy Michałowa. Na parafialnym cmentarzu trwa wycinka starych sosen. Informacja o tym kilkukrotnie pojawiała się w ogłoszeniach duszpasterskich parafii pw. "Opatrzności Bożej". 11 marca wierni mogli usłyszeć m.in: "Bóg zapłać za prace porządkowe na cmentarzu. W ciągu tygodnia pan Marek i jego pracownicy, oraz panowie kilkukrotnie zwieźli resztę ściętych drzew i posprzątali gałęzie. W tygodniu zgłosiło się kilku mężczyzn do rąbania drzewa. Myślę, że około połowy materiału jest już porąbana. Zapraszamy do dalszej pracy. Potrzebne będą piły spalinowe i siekiery."
Betonoza?
Pod jednym z wpisów pojawił się komentarz zbulwersowanej parafianki: "To jest straszne co się dzieje na naszym parafialnym cmentarzu... [...] od naszych dziadków i pradziadków dostaliśmy piękny cmentarz, gdzie chce się przebywać, gdzie śpiewają ptaki, gdzie biegają wiewiórki, gdzie jest sosnowe powietrze... a co pozostawimy? BETONOZE i MARMUROZE."
Czytaj też: "Nie widziały pożaru, tylko aniołów". Pogrzeb Weronisi, Antosia i Stefanka. Płakała cała Choroszcz
"Miały uschnięte gałęzie"
Mieszkańcy Michałowa, którzy zgłosili się do "Wyborczej" zwracają uwagę, że pozyskane w wycince drzewa mają zostać przeznaczone na ocieplania kościoła i plebanii. Zgodę na wycinkę wydał Urząd Miejski w Michałowie. Jak ustaliła "Wyborcza" stan drzew ocenił urzędnik, który dendrologiem nie jest. - Miały uschnięte gałęzie. Według mnie były chore - przyznał w rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej". Proboszcz parafii nie chciał rozmawiać, prosił o kontakt z kurią.