Jako pierwsi dotarli na miejsce wezwani do małżeńskiej awantury policjanci, ale byli już bezradni wobec szalejących we wnętrzu budynku płomieni. Strażacy po ugaszeniu pożaru wynieśli z domu cztery ciała – ojca i trójki jego dzieci. – One wyglądały, jakby po prostu usnęły. Ogień mocno ich nie okaleczył, myślę, że zginęły zatrute czadem – domyśla się daleki krewny rodziny. W piątek w Choroszczy pochowano rodzeństwo, które zginęło w pożarze domu. Msza święta pogrzebowa została odprawiona w kościele pw. św. Jana Chrzciciela i św. Szczepana Męczennika w Choroszczy. Na mszy była dziennikarka Wirtualnej Polski, która przytoczyła słowa księdza: - Rzadko bywa, że trumna jest biała, jeszcze rzadziej, gdy są ich trzy. [...] Jedno jest pewne: dzieci są w niebie. Każdy z was może się do nich zwracać. [...] Jak dzieci odchodziły, nie widziały już pożaru, tylko aniołów, Matkę Boską, Boga. Cieszą się, widząc nas z góry - mówił kapłan. - Masz już swoje dzieci w niebie - zwrócił się do pogrążonej w żałobie mamy Stefanka, Weroniczki i Antosia. Na grobach dzieci pojawiło się morze białych kwiatów.
Tragiczny pożar w Choroszczy. Zginął ojciec z trójką dzieci
Pożar w domu małżonków Urszuli (40 l.) i Radosława (+45 l.) Z. oraz trójki ich dzieci wybuchł w niedzielę (26.02) przed godz. 23. Kobieta wybiegła z budynku po awanturze, jaką nie po raz pierwszy urządził jej małżonek i zadzwoniła pod 112. Pierwsi na miejsce dotarli policjanci, ale wtedy szalał już pożar. Strażacy robili co mogli, ale po zdławieniu płomieni wynieśli ze zrujnowanego wnętrza ciała ojca i trójki jego dzieci. Z nieoficjalnych informacji Radia Białystok wynika, że przy zwłokach Radosława Z. ratownicy odnaleźli kanister po benzynie i zapalniczkę. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku wszczęła już postępowanie w sprawie o zabójstwo.
Rodzinna tragedia
Pochodzący z Ostrołęki (woj. mazowieckie) Radosław Z. (+45 l.) i rodowita choroszczanka Urszula poznali się i pokochali w USA. Spędzili tam blisko 18 lat i doczekali się trójki dzieci. Ona pracowała jako pielęgniarka, on zaś jako wysoko wykwalifikowany elektryk. Chwalił się nawet, że zarabiał w Stanach nawet 100 dolarów na godzinę. Do Polski wrócili ponad rok temu i w rodzinnej dla Urszuli Choroszczy pod Białymstokiem kupili urządzony już dom. 40-latka szybko znalazła pracę w swoim zawodzie w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, dzieci poszły do przedszkola i szkoły, ale jej mąż po powrocie z emigracji nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo świetnego fachu w ręku, nie znalazł sobie zajęcia, za to coraz częściej zaglądał do kieliszka. Doszło do tego, że w noc sylwestrową w domu małżonków interweniowali policjanci i wyprowadzili kompletnie pijanego, awanturującego się Radosława w kajdankach. Rodzina miała na krótko założoną tzw. niebieską kartę.
Czytaj też: Mariusz zasztyletował matkę, żonę, córeczkę i odkręcił gaz. Rodzina miała niebieską kartę