Proces ginekologa z Białegostoku. Sąd przesłuchał położne i lekarzy

2025-12-16 7:45

Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał położne i lekarzy w procesie 75-letniego ginekologa oskarżonego o błąd w sztuce i nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Śledczy zarzucają mu m.in. niewłaściwy nadzór nad ciężarną pacjentką, błędną ocenę zapisu KTG oraz zaniechanie natychmiastowego zakończenia ciąży, mimo zagrożenia życia płodu.

Proces ginekologa z Białegostoku. Sąd przesłuchał położne i lekarzy

i

Autor: Wygenerowane przez AI
  • Proces dotyczy śmierci dziecka po wydarzeniach z marca 2023 r. w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku
  • Oskarżony to 75-letni ginekolog i położnik, emerytowany, ale nadal praktykujący
  • Prokuratura zarzuca mu błąd w sztuce i nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka
  • Śledczy wskazują na niewłaściwy nadzór nad 23-letnią pacjentką w 41. tygodniu ciąży
  • Lekarz miał wadliwie ocenić zapis badania KTG i niewystarczająco monitorować dobrostan płodu
  • Oskarżony nie przyznaje się do winy 
  • Kilka godzin po badaniu KTG stwierdzono brak tętna płodu, co potwierdziło badanie USG
  • Po cesarskim cięciu dziecko urodziło się martwe

Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał w poniedziałek położne i lekarzy w procesie ginekologa oskarżonego o błąd w sztuce i nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Proces dotyczy wydarzeń, które ponad 2,5 roku temu miały miejsce w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku. Oskarżony 75-letni lekarz to specjalista z zakresu ginekologii i położnictwa; jest na emeryturze, ale wciąż praktykuje. Śledczy zarzucają mu, że w marcu 2023 r., pełniąc w szpitalu dyżur jako specjalista, na którym ciążył obowiązek sprawowania opieki nad 23-letnią pacjentką w 41. tygodniu ciąży (po wyznaczonym terminie porodu) oraz nad jej nienarodzonym dzieckiem, nieumyślnie naraził dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Zarzuty obejmują też nieumyślne spowodowanie jego śmierci.

W ocenie śledczych lekarz nie udzielił pacjentce właściwej pomocy medycznej. Miał niewystarczająco monitorować dobrostan płodu i wadliwie ocenił zapis badania KTG. Zaniechał natychmiastowego rozwiązania ciąży, pomimo istnienia bezwzględnych przesłanek do jej zakończenia, wynikających z zagrożenia życia i zdrowia nienarodzonego dziecka.

Prokuratura Regionalna w Białymstoku zarzuciła też oskarżonemu, że zaniechał ścisłej obserwacji rodzącej kobiety oraz nie sprawował „wystarczającego ani odpowiedniego nadzoru” nad dobrostanem nienarodzonego dziecka poprzez wadliwe zalecenie odłączenia pacjentki od zapisu KTG i zalecenie monitorowania tętna płodu co dwie godziny jedynie przy użyciu detektora, co w konsekwencji doprowadziło do nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka.

Białostocki sąd rejonowy przesłuchiwał w poniedziałek świadków – położne i lekarzy. Położne przyznały, że na oddziale była niepisana praktyka, nazywana przerwą nocną, polegająca na tym, że jeśli nie było alarmującej sytuacji, ciężarne nie były badane od godz. 1 do godz. 5 nad ranem. Chodziło o to, aby śpiących kobiet nie budzić i nie niepokoić. Inaczej zeznawali lekarze, którzy zapewniali, że nic o takiej praktyce nie wiedzieli.

Tzw. przerwy nocne zakończyły się po historii kobiety i jej dziecka, której ten proces dotyczy.

Od tamtego czasu na oddziale nie jest stosowany farmaceutyk użyty do preindukcji porodu. Decyzję o jego zastosowaniu u pacjentki podjął lekarz, którego dyżur poprzedzał dyżur oskarżonego.

W poniedziałek przesłuchany jako świadek lekarz ten powiedział przed sądem, że zapis KTG, które to badanie wykonano na jego dyżurze, został uznany za prawidłowy. Po wykonaniu badania ginekologicznego pacjentki specjalista uznał, że optymalna dla niej będzie – jak to ujął – „nie postawa zachowawcza”, ale właśnie decyzja o farmakologicznej preindukcji. Po zaaplikowaniu substancji wykonano kontrolne KTG, które nie wykazało nieprawidłowości. Przed końcem jego dyżuru było jeszcze jedno badanie, również uznane za prawidłowe. W takim stanie opieka nad pacjentką została przekazana oskarżonemu jako kolejnemu lekarzowi dyżurującemu.

Świadek mówił, że wynik badania wykonanego podczas dyżuru oskarżonego uznałby za nieprawidłowy. W jego ocenie należało „usunąć” zaaplikowany środek i wzmóc obserwację pacjentki poprzez ciągły zapis KTG. Ale – pytany przez pełnomocnika małżonków, którzy stracili dziecko – nie odpowiedział, czy prawidłowa była decyzja, by kolejne badanie KTG przeprowadzić dopiero następnego dnia rano, czyli zgodnie z harmonogramem. Nie odpowiedział również na pytanie, czy on podjąłby taką decyzję. – Nie ma takiego pojęcia, jak rutynowy przypadek. Każdy jest indywidualny i tak powinien być rozpatrywany – mówił.

 Oskarżony nie przyznaje się. Na pierwszej rozprawie mówił, że podczas badania KTG jego wynik ocenił jako mieszczący się w normie. Dodał, że widziały go też położne i lekarka-rezydentka. – Nie było uwag odnośnie tego, żeby coś z pacjentką robić natychmiast – powiedział. Pytany, jakie wydał zalecenia, powiedział, że zalecił ściślejszą obserwację. Dodał, że w badaniu ok. trzech godzin później „tętno było dobre, żadnych zastrzeżeń położne nie zgłaszały”. Ale w badaniu cztery godziny po tym badaniu już nie było tętna płodu. Kobieta trafiła na salę zabiegową, gdzie w badaniu USG potwierdzony został brak tętna. Ostatecznie przeprowadzono cesarskie cięcie; dziecko było martwe

Lęk przed porodem- Plac Zabaw, odc. 16

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki