Zabójstwo w Białymstoku. Dobiega końca proces ws. zbrodni sprzed ponad 30 lat
Zabił ofiarę nożem w czasie libacji alkoholowej - to ustalenia prokuratury ws. zabójstwa w Białymstoku, o które został oskarżony 51-latek. Jak informuje PAP, przed sądem przesłuchano właśnie ostatnich świadków, w tym mężczyznę, który w 1992 r. sam był podejrzewany o tę zbrodnię. Postępowanie przeciwko niemu zostało umorzone, ale twierdzi on, że "z piętnem mordercy żyje do dziś", a w tym czasie "nikt nie próbował go przeprosić ani wyjaśnić". Prawie 60-letni mężczyzna miał spędzić w więzieniu połowę życia, choć odsiadując wyroki za inne przestępstwa.
Archiwum X wytypowało podejrzanego o zbrodnię
Po wielu latach od zabójstwa sprawą zajęli się policjanci z Archiwum X, którzy wykorzystując najnowsze metody badawcze, ustalili, że to 51-latek miał sięgnąć po nóż. Oskarżony w czasie postępowania zmieniał swoje zeznania, ale do winy się nie przyznał. Co ciekawe, odsiedział już w więzieniu karę 12 lat pozbawienia wolności za zabicie swojej partnerki 2 miesiące po zbrodni z maja 1992 r. Został on zatrzymany w sierpniu 2022 r., w środę, 27 września odbyła się kolejna rozprawa w procesie.
- Zeznawała też m.in. siostra partnerki oskarżonego (za której zabójstwo w 1992 roku siedział w więzieniu). W obawie przed konfrontacją z nim, kobieta i jej koleżanka, również zeznająca jako świadek, nie weszły na salę rozpraw. Gdy zeznawała, oskarżony (sam o to poprosił) został z sali wyprowadzony. Kobieta mówiła w dużych emocjach, w obecności psychologa, który ma teraz przygotować opinię dotyczącą tych zeznań - informuje PAP.
Za zabójstwo maksymalnie 25 lat?
Jak dodaje PAP, postawiony 51-latkowi zarzut zabójstwa kwalifikowany jest zgodnie z kodeksem karnym, który obowiązywał w dacie przestępstwa, czyli w 1992 roku. Według obowiązującego wówczas Kodeksu karnego za taką zbrodnię groziło do 25 lat więzienia, bo w ówczesnym kodeksie nie było dożywocia.