Nielegalni migranci wciąż próbują dostać się do Polski. W ciągu minionych dwóch dni nielegalnie przedostać się przez białorusko-polską granicę próbowało łącznie 242 cudzoziemców. Doszło do incydentów; polskie patrole obrzucono kamieniami i gałęziami, w jednym z aut SG została wybita szyba. Od początku marca Straż Graniczna odnotowała ok. 1,5 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy. To znacznie więcej, niż w styczniu i lutym. Wśród migrantów są osoby pochodzące z 23 różnych państw między innymi Syrii, Iraku, Iranu, Bangladeszu, Nepalu, Algierii.
Kryzys humanitarny trwa - alarmuje w rozmowie z Faktem Katarzyna Mazurkiewicz-Bylok, działaczka stowarzyszenia Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne. - W tym momencie w tej tzw. martwej strefie pomiędzy polskim płotem a systemem, który jest pozostałością po radzieckich zasiekach, jest przez Białorusinów skumulowanych około 200 osób. Są tam także kobiety, osoby nieletnie czy starsze. Nie mają dostępu do wody pitnej i żywności. Jest tam sporo osób w złym stanie. Tkwią tam od tygodnia, dwóch a niektórzy dłużej - twierdzi aktywistka.
Kobieta w rozmowie z dziennikarzem Faktu podkreśla, że sytuacja migrantów jest tragiczna. - Ich możliwości to albo zginąć z głodu, albo zostać pobitym przez białoruskie służby. Nie możemy im udzielić żadnej pomocy humanitarnej, nie możemy im zostawić żadnych leków i żywności po polskiej stronie. Ci ludzie nie mają do tego dostępu - alarmuje