- Każdego roku pożary pustoszą Polskę, która w ich liczbie jest na niechlubnym, trzecim miejscu w UE, po Portugalii i Hiszpanii - podkreślają w mediach społecznościowych przedstawiciele Biebrzańskiego Parku Narodowego. - Ogień to zagrożenie dla ludzi i polskiej przyrody - dodają. - Wszystkie polskie parki narodowe są dziś razem. Apelujemy: Stop ogniowi i wypalaniu traw! To zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa oraz przyrody.
Między 19 a 26 kwietnia 2020 roku w olbrzymim pożarze spłonęło w sumie 5,5 tysiąca hektarów na terenie parku oraz w jego otulinie. - Przez 7 dni trwała walka z żywiołem. Ogień niszczył lęgi ptaków, palił drobne zwierzęta i zagroził bezpieczeństwu ludzi - przypomina rok po koszmarze Biebrzański PN.
Był to największy w historii pożar w Biebrzańskim PN. Park podał, że w akcji gaśniczej wzięło udział około 1,5 tysiąca strażaków zawodowych i ochotników. Pomagali żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, służby parku, leśne, a nawet okoliczni mieszkańcy. Do gaszenia używano samolotów i śmigłowców Lasów Państwowych, policji i Straży Granicznej.
Śledztwo ws. pożaru prowadziła prokuratura. Przyjęte były dwie główne hipotezy, czyli umyślne bądź nieumyślne podpalenie. Biegły z zakresu pożarnictwa, powołany w tym postępowaniu, przyczynę pożaru opisał jako "noszącą cechy umyślnego zaprószenia ognia w kilku miejscach". Śledztwo zostało jednak umorzone, bo nie udało się ustalić sprawców podpalenia.
Przyrodnicze skutki pożaru są oceniane w trakcie trwających, zaplanowanych na pięć lat badań naukowych. Niedawno dyrektor Biebrzańskiego PN Artur Wiatr wstępnie ocenił, że przyroda ucierpiała na skutek pożaru mniej, niż na początku przypuszczano, ale zaznaczył, że na szerszą ocenę potrzeba czasu. Przypomniał, że park współpracuje ze strażą pożarną, samorządami, policją i innymi służbami na rzecz wzmocnienia ochrony przeciwpożarowej terenu parku.