- Tuż przed 20 krzątałam się po domu. Właśnie miałam zaparzyć sobie herbatę i usiąść przed telewizorem. Wieczór był spokojny, nagły huk dosłownie mnie ogłuszył. Nie wiedziałam, co się dzieje. Mój dom się zatrząsł. Otworzyły się szafki, garnek spadł z blatu. Za oknem pociemniało. Chmura pyłu i kurzu przesłoniła widok - relacjonuje pani Wanda Bochenek (71 l.) z ulicy Słonecznej w Augustowie.
Wybuch w domu w Augustowie. Sąsiadka myślała, że to wojna
Do zdarzenia doszło we wtorek około godz. 20. Eksplozja była bardzo silna. Z budynku zostały gruzy. W momencie wybuchu w środku przebywał 76-letni mężczyzna. Pan Piotr żyje samotnie, jest emerytem. - Stałam sparaliżowana strachem. Gdy odważyłam się podejść do okna zobaczyłam, że z domu mojego sąsiada została kupa gruzu. Zaczęło się, Ruscy zrzucili bomby. Zupełnie nie wiedziałam co robić. Słyszałam pogłoski, że tzw. przesmyk suwalski może być pierwszym celem. To blisko - opowiada pani Wanda.
Z domu zostały gruzy. Sąsiad pomógł zlokalizować kuchnię
Dom był jednym wielkim rumowiskiem. Strażacy pracujący na miejscu zdarzenia usłyszeli wołanie o pomoc: "Jestem w kuchni". Z pomocą dźwigu, po ponad godzinie, udało się wydostać pana Piotra spod gruzów. Strażacy przekazali go lekarzom. W budynku prawdopodobnie doszło do wybuchu butli z gazem, ale na oficjalne ustalenia trzeba jeszcze poczekać.
Czytaj też: 34-letnia Anna nie żyje. Zginęła, gdy gotowała obiad u koleżanki
- Widziałam, że był przytomny i że rozmawia z ratownikami w karetce. To wyglądało na cud. Zwłaszcza kiedy dziś patrzę na rumowisko, a drzwi z domu Piotra leżą 40 m od miejsca wybuchu, w moim ogródku. Inne domy na ulicy też ucierpiały. W elewacje powbijane są kawałki framug i cegieł. Choć przez stres nie dałam rady spać ani zjeść śniadania, cieszę się, że to jednak nie wojna! - komentuje pani Wanda.