Był gwałcony i maltretowany

350 tys. zł za 4 miesiące w piekle. Pan Daniel siedział w areszcie, chociaż był niewinny. Bandyci nie mieli dla niego litości

2023-02-21 13:37

13-letnia dziewczynka oskarżyła swojego ojczyma o molestowanie, bo ten kazał jej się uczyć i nie pozwalał grać na telefonie. Pan Daniel trafił do Zakładu Karnego w Czerwonym Borze, gdzie spędził 4 miesiące. Przebywał w nim nawet wtedy, kiedy nastolatka przyznała, że wszystko wymyśliła. Współwięźniowie urządzili mężczyźnie prawdziwe piekło. Sąd Apelacyjny w Białymstoku orzekł dzisiaj (21.02.23), że 50-latek otrzyma 350 tys. złotych zadośćuczynienia.

Pan Daniel w 2019 roku niewinny trafił do aresztu śledczego po tym, jak jego 13-letnia pasierbica oskarżyła go o molestowanie. Przyznała, że wszystko wymyśliła, ale "odkręcenie" fałszywych oskarżeń długo trwało. Pan Daniel w Zakładzie Karnym w Czerwonym Borze spędził 4 miesiące. Twierdzi, że był przez współwięźniów poniżany, bity, duszony i głodzony. Dwukrotnie został zgwałcony. Karol Wasilewski, autor artykułu opublikowanego na stronie Tygodnika TVP, przytacza fragmenty z akt sprawy: "Po obchodzie wszyscy po kolei, jeden po drugim po 50 razy bili mnie w jedno kolano, napinając łyżkę. Dwóch trzymało za ręce, jeden bił. [...] Tego samego dnia jeszcze wchodząc na łóżko Kacper G. złapał mnie za szyję ręką, zwalając mnie z łóżka i uderzyłem miednicą o posadzkę. W nocy Islam podchodził i patrzył czy śpię. Bałem się o swoje życie. Wszyscy zastraszali, że jak coś powiem, to mnie zabiją" - czytamy w artykule Karola Wasilewskiego. Więcej o tym dramacie pisaliśmy w tym artykule: Niewinny spędził w więzieniu 4 miesiące

Pan Daniel był gwałcony i bity. Teraz żąda milionowego zadośćuczynienia

Mężczyzna został zwolniony z aresztu, ale to, co przez 4 miesiące przeżył w Czerwonym Borze, zrujnowało mu psychikę. 50-letni dziś mężczyzna jest wrakiem człowieka. Funkcjonuje wyłącznie dzięki silnym lekom psychotropowym. - Nie jestem zdolny do pracy. Nie mamy za co żyć. Nie mam już znajomych czy przyjaciół. Wszyscy się odwrócili, albo wytykają palcami na ulicy. To jest wegetacja i czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby skończyć ze sobą - komentował załamany mężczyzna. Żądał milionowego odszkodowania. We wtorek (21.02) Sąd Apelacyjny w Białymstoku przyznał mu 350 tys. złotych. Zobacz też: Znany białostocki mecenas zamordował aplikantkę. Marta strasznie cierpiała. Umarła w Nowy Rok

Sonda
Czy sądy w Polsce wydają sprawiedliwe wyroki?