Białostoczanin Andrzej T. (49 l.) od dwóch dekad pracuje jako stolarz w Wielkiej Brytanii. Rok temu przyjechał na urlop do rodzinnego miasta i zabrał ze sobą gruby plik funtów brytyjskich o wartości blisko 80 tys. zł. Nie były to tylko jego oszczędności, ale też pieniądze powierzone mu przez znajomych, które miał przekazać ich rodzinom w Polsce. W podróży do kraju towarzyszył mu Grzegorz W. (41 l.), który wiedział o przewożonej przez niego gotówce, a nawet pomógł mu przenieść część tej sumy przez kontrolę na lotnisku w Warszawie. Mężczyźni po odprawie pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę, ale – jak ustalili potem śledczy – 41-latek miał przekazać informację o posiadanych przez kolegę pieniądzach osobom trzecim. Tropem pana Andrzeja ruszyło czworo bandytów, pochodzących z owianych złą legendą Wołomina, Pruszkowa i Żyrardowa. Dopadli go na osiedlu w Białymstoku, w ciasnym przejściu pomiędzy blokami. Jeden z napastników uderzył go pięścią w twarz, a dwóch kolejnych zaatakowało od tyłu.
Mężczyzna oberwał butelką w głowę, został powalony na ziemię. Napastnicy zagrozili, że jeśli nie odda pieniędzy, użyją noża. Ostatecznie zabrali 49-latkowi marynarkę i portfel, w którym miał dokumenty i równowartość ponad 6 tys. zł w funtach brytyjskich, lecz torbę, w której przechowywał większą część gotówki, zdołał ocalić. Skatowany mężczyzna zawiadomił policję i z licznymi obrażeniami i złamaniami trafił do szpitala.
Na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego w Białymstoku zasiadło pięcioro podejrzanych w tej sprawie. Poszkodowany wskazał Daniela J. (39 l.) jako tego, który zadał mu pierwszy cios pięścią w twarz. Według śledczych, towarzyszyli mu jego brat Dariusz J. (46 l.) oraz kolega Hubert M. (45 l.). Samochodem, którym przyjechali na miejsce, kierować miał żona Daniela J., Magdalena J. (42 l.). Grzegorz W. odpowiada zaś za zlecenie napadu, do czego przyznał się w śledztwie, ale w sądzie temu zaprzeczył; grozi mu też wyrok za handel narkotykami. Wszyscy oskarżeni byli już w przeszłości karani, zaś Dariusz J. odsiaduje aktualnie wyrok za zupełnie inny czyn. Nikt z nich nie przyznał się w sądzie do winy. Odmówili też składania wyjaśnień. Kolejna rozprawa w październiku. Za rozbój grozi im po 12 lat za kratami, a w przypadku recydywistów – nawet 18.