30-letni Sławomir D. z Radgoszczy od dłuższego czasu podkochiwał się w młodszej o osiem lat Marlenie. Niemal codziennie pokonywał 10 kilometrów, by odwiedzić ją w domu w Mężeninie na skraju Śniadowa, obdarowywał ją prezentami i proponował małżeństwo. Ona go jednak odtrącała i traktowała jak nieszkodliwego natręta. Wieczorem 29 października 2013 r. Marlena wybrała się na dyskotekę i... zapadła się pod ziemię. Dopiero trzy dni później odnaleziono jej ciało. Leżało zamaskowane w rowie pod nasypem kolejowym niedaleko Śniadowa. Pracę śledczym ułatwił sam Sławomir. Gnębiony wyrzutami sumienia 30-latek zadzwonił na komisariat, opowiedział policjantom o tym, co zrobił i wskazał miejsce ukrycia zwłok. Już kilka godzin później trafił na policyjny „dołek”, zaś prokurator zebrał solidne dowody jego winy. Wstępne oględziny wskazywały nie tylko na morderstwo, ale też na gwałt, co jednak ostatecznie wykluczyła sekcja zwłok.
Śledztwo toczyło się jeszcze przez całą zimę i wiosnę, ale Sławek nie doczekał sprawiedliwego procesu. 27 maja 2014 r. 30-letni mężczyzna zmarł nagle w celi aresztu śledczego w Czerwonym Borze. – Sekcja zwłok wykazała, że przyczyna jego zgonu była naturalna. Ze względu na śmierć podejrzanego, śledztwo zostało umorzone – informowała ówczesna rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Łomży, Maria Kudyba.
Rodzice Sławka, Bożena i Stanisław, nigdy nie uwierzyli w winę syna i jego naturalną śmierć z powodu wycieńczenia organizmu. – On był niewinny! Był kozłem ofiarnym i ktoś otruł go w więzieniu. Z grobu go nie podniesiemy, ale zrobimy wszystko, by prawda wyszła na jaw – mówili wtedy naszemu reporterowi. Po latach od tamtych strasznych wydarzeń mieszkańcy okolic Śniadowa do dziś powątpiewają w naturalny zgon zabójcy Marleny.
Sławomir D. spoczywa w okazałej mogile na cmentarzu parafialnym w Kleczkowie. Skromy, ukwiecony grób Marleny znajduje się na cmentarzu w Śniadowie.
Czytaj też: Darek planował rozwód. Natalia zaplanowała jego śmierć. Umierał w męczarniach pod blokiem