Wypadek na ul. Zielonogóskiej w Białymstoku. Sprawca potrącił dwie osoby i pojechał dalej. W domu wypił wódkę i poszedł spać [ZDJĘCIA, WIDEO]

i

Autor: KMP Białystok/TEM Wypadek na ul. Zielonogóskiej w Białymstoku. Sprawca potrącił dwie osoby i pojechał dalej. W domu wypił wódkę i poszedł spać [ZDJĘCIA, WIDEO]

Białystok. Ojciec i syn cudem przeżyli. Na pasach potrącił ich pijany kierowca. Teraz prosi o przebaczenie [ZDJĘCIA, WIDEO]

2021-07-15 14:33

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się w czwartek proces 44-latka oskarżonego o potrącenie po spożyciu alkoholu dwóch osób na przejściu dla pieszych na ul. Zielonogórskiej w Białymstoku i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Jak informuje PAP, prokuratura żąda 9 lat pozbawienia wolności, obrona chce łagodniejszego wyroku.

Na ławie oskarżonych zasiada też konkubina mężczyzny, która była wtedy w samochodzie. Zarzucono jej nieudzielenie pomocy poszkodowanym. Prokuratura w jej przypadku chce 9 miesięcy pozbawienia wolności, obrona uniewinnienia. Wypadek miał miejsce wieczorem 19 października 2020 roku na skrzyżowaniu ulic Zielonogórskiej i Wrocławskiej, na białostockim osiedlu Zielone Wzgórza. Na oznakowanym przejściu dla pieszych doszło tam do potrącenia przez samochód osobowy mężczyzny i jego 9-letniego syna, którzy przechodzili na zielonym świetle. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Wtedy było wiadomo jedynie tyle, że jechał samochodem typu hatchback w ciemnym kolorze. Policja poprosiła media o pomoc w poszukiwaniach świadków zdarzenia. Zabezpieczone zostały zapisy miejskiego monitoringu z trasy jazdy przypuszczalnego sprawcy wypadku.

PAP podaje, że podejrzanego udało się zatrzymać niecałą dobę później na jednym z białostockich osiedli. Po informacji od osoby, która usłyszała komunikat w mediach, policjanci zlokalizowali tam poszukiwany samochód. Zaczekali, aż ktoś się przy nim pojawi. Był to 21-latek. W miejscu jego zamieszkania funkcjonariusze zatrzymali matkę i jej konkubenta. Jak podawała wtedy policja, para była nietrzeźwa.

Czytaj też: Białystok. Potrącił na pasach 9-latka i jego tatę. W domu wypił wódkę i poszedł spać [ZDJĘCIA, WIDEO]

W zarzutach postawionych kierowcy jest mowa o umyślnym naruszeniu zasad ruchu drogowego; śledczy przyjęli, że mężczyzna miał we krwi między 1,56 a 2,51 promila alkoholu i nie zachował należytej ostrożności zbliżając się do przejścia dla pieszych, nie hamował i nie ustąpił pierwszeństwa pieszym, którzy mieli zielone światło, a potem uciekł z miejsca wypadku, nie udzielając poszkodowanym pomocy.

Obaj ranni doznali bardzo poważnych obrażeń, w tym głowy, zagrażających nawet życiu. Chłopiec długo był nieprzytomny, ma do tej pory niedowład części ciała. Oskarżony 44-latek podczas procesu przyznał się do popełnienia przestępstwa, przepraszał poszkodowanych i ich rodzinę, prosił o wybaczenie. W czwartek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się proces. Strony wygłosiły mowy końcowe.

Jak informuje PAP, prokurator żąda dla mężczyzny kary łącznej 9 lat pozbawienia wolności, chce też dożywotniego zakazu prowadzenia auta. Jak mówił prokurator Piotr Grębowski, oskarżony prowadził auto po pijanemu, z dużą prędkością wjechał na przejście dla pieszych, gdzie potrącił pokrzywdzonych, a potem uciekł z miejsca zdarzenia. W jego ocenie, oskarżony chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzialności karnej za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości i za jazdę w takim stanie.

Takie postępowanie oskarżonego jest szczególnie naganne, w sposób jednoznaczny wskazuje, że nie interesował się losem potrąconych osób i nie zamierzał udzielać im pomocy, nie zamierzał ich ratować, pozostawił swoje ofiary na jezdni z ciężkimi obrażeniami (...) - mówił prokurator i powiedział, że każdy wie, jakie skutki zwykle bywają po uderzeniu pieszego przez samochód jadący ze znaczną prędkością. Dodał, że oskarżony po zderzeniu nie zadzwonił na numer alarmowy, nie udzielił pomocy, choć wiedział, jak ważna jest szybka pomoc dla ratowania życia. Jedyną łagodzącą przesłanką jest przyznanie się do winy i przeproszenie pokrzywdzonych na sali sądowej - mówił prokurator.

Natomiast współoskarżona - jak powiedział prokurator - w trakcie postępowania wyjaśniała, że wypadku nie widziała, ale - jak dodał - musiała słyszeć huk, który słyszał też jeden ze świadków. W ocenie prokuratury, musiała też widzieć pokrzywdzonych, którzy przez pewien czas znajdowali się na masce samochodu. Prokurator podnosił też, że nie udzieliła pomocy pokrzywdzonym, bo nie chciała, żeby oskarżony został zatrzymany. Prokurator chce wymierzenia kobiecie kary 9 miesięcy pozbawienia wolności.

Oskarżyciel posiłkowy Anna Borowska podkreślała, że "pokrzywdzeni doznali tak strasznych obrażeń, że ledwo wyszli z życiem". Mówiła, że lekarze, którzy ratowali pokrzywdzonych uważali, że mieli małe szanse na przeżycie. Podkreśliła też, że chłopiec był w bardzo ciężkim stanie, miał na miejscu przetaczaną krew, uszkodzony kręgosłup, złamaną miednicę. "To, że te osoby żyją jest traktowane w ramach cudu" - dodała. Zwracając się do oskarżonego mówiła, że zabrał pokrzywdzonym nie tylko zdrowie, ale też godność i szacunek do drugiego człowieka.

Obrońca mężczyzny Marta Arendt chce łagodniejszej kary dla oskarżonego; 2 lat więzienia. Wskazała m.in., że oskarżony przyznał się do winy, w sposób zawiniony naruszył zasady ruchu drogowego, umyślnie też wsiadł do auta po alkoholu. "Trudno jednak uznać go za mordercę usiłującego skrzywdzić, wręcz zabić na przejściu przechodzących pieszych" - mówiła. Dodała, że oskarżony nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić, wcześniej nie był karany, podjął też leczenie. Dlatego wniosła o łagodniejszą karę. Oskarżony raz jeszcze przeprosił i prosił o przebaczenie. Obrońca współoskarżonej wniósł o jej uniewinnienie. Wyrok ma być ogłoszony w piątek.

Sąd Rejonowy w Białymstoku. Pijany kierowca potrącił na przejściu dla pieszych 9-letniego chłopca i jego tatę
Sonda
Czy wszyscy pijani sprawcy wypadków powinni na zawsze tracić prawo jazdy?