Z relacji zgłaszającej kobiety wynikało, że mężczyzna wyszedł z mieszkania dzień wcześniej i nie nawiązał kontaktu z rodziną. Sprawa zaginięcia stała się bardzo poważna, po tym jak, w środę, po godzinie 16:30 kobieta otrzymała kilka wiadomości z numeru syna.
- Z ich treści wynikało, że jest on przetrzymywany. Miało to mieć związek z problemami finansowymi mężczyzny. W odebranych wiadomościach rzekomi porywacze zabronili kobiecie informować o tym fakcie policję. Grozili, że zabiją jej syna. Podobnej treści smsy otrzymał także brat pokrzywdzonego. Po tej informacji kobieta niezwłocznie poprosiła o pomoc policję. Mundurowi natychmiast podjęli działania zmierzające do ustalenia sprawców i miejsca przetrzymywania 27-latka. Pierwsze ustalenia policjantów doprowadziły ich do jednego z hoteli na terenie miasta - informuje oficer prasowy białostockiej policji.
>>> Tragedia na trasie Mońki - Dolistowo Stare. Zginęły dwie osoby
Jak się okazało, 27-latek wymeldował się z pokoju o 13:00. Przebywał w nim sam. Ta informacja wzbudziła podejrzenia mundurowych. Ponadto wyszło na jaw, że około godziny 20:00 mężczyzna spotkał się ze swoją dziewczyną. Tłumaczył jej, że został uprowadzony i potrzebuje czasu na załatwienie tej sprawy, po czym odjechał.
Już po godzinie 23:00 policjanci ustalili miejsce pobytu 27-latka. Badanie alkomatem wykazało ponad 0,5 promila alkoholu w jego organizmie. Ostatecznie okazało się, że do porwania nie doszło. 27-latek przyznał, że wymyślił całą historię z powodu problemów i w ten sposób chciał zwrócić na siebie uwagę najbliższych.
Białostoczanin, może teraz odpowiadać za wywołanie niepotrzebnej czynności, za co grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 złotych.