"Błagałem o badanie na wykrywaczu kłamstw". Ksiądz Radek broni się przed zarzutami. Teraz jeździ TIR-em

2025-10-01 8:14

Jeszcze niedawno głosił kazania w łomżyńskiej parafii, odprawiał egzorcyzmy, udzielał się jako ratownik medyczny i poszukiwał zaginionych. Dziś przemierza Europę za kierownicą ogromnego tira. Ksiądz Radosław Kubeł (48 l.) może odprawiać mszę świętą tylko w kabinie swojego samochodu ciężarowego. – Zaczynam dzień od modlitwy. Proszę Boga o sprawiedliwość, oczyszczenie dobrego imienia, ale też o łaskę dla człowieka, który mnie skrzywdził – mówi. Bo chociaż prowadzi tysiące kilometrów, serca nie potrafi uwolnić od dramatycznych wydarzeń sprzed roku.

  • Jeszcze niedawno proboszcz, egzorcysta i ratownik medyczny – dziś kierowca tira.
  • Rok temu padł ofiarą brutalnego ataku ze strony młodego mężczyzny, którego znał od dziecka.
  • Po napaści rodzina Bartosza oskarżyła duchownego o próbę molestowania – sprawa trafiła do prokuratury.
  • Ksiądz stanowczo zaprzecza, sam przeszedł badanie wariografem, które potwierdziło jego niewinność.
  • Współpracownicy i znajomi z Grupy Poszukiwawczo-Ratunkowej Nadzieja, parafianie i przyjaciele stoją za nim murem.

Ksiądz Radek był lubianym proboszczem i jednym z twórców Grupy Poszukiwawczo-Ratunkowej Nadzieja. Ludzie go cenili, współpracownicy podziwiali, a wierni darzyli zaufaniem. Wszystko runęło, gdy padł ofiarą brutalnego ataku. Do księdza na plebanię przyszedł młody mężczyzna – Bartosz. Duchowny znał go od dziecka. Potem spotykał go na akcjach ratowniczych, bo Bartek jako nastolatek angażował się w wolontariat. Niestety, wpadł w narkotyki i złe towarzystwo. – Wyrzuciłem go z grupy, bo nie widziałem innego wyjścia. Do dziś mam wątpliwości, czy nie powinienem wtedy spróbować bardziej mu pomóc – przyznaje ksiądz.

Bartosz chciał się spotkać. "Co ty robisz?"

Rok temu Bartosz, już jako dorosły, potężny mężczyzna, zadzwonił, prosząc o spotkanie. - Myślałem, że może szuka zgubionej drogi - mówi ksiądz. W trakcie rozmowy nagle zaczął wymachiwać pięściami, jakby walczył z cieniem. – Bartek, co ty robisz? – spytał zaskoczony ksiądz. Nagle napastnik runął na niego. Ćwiczył sztuki walki, więc duchowny miał nikłe szanse. Upadł, myśląc, że to może być jego koniec. Napastnik nagle oprzytomniał i wyszedł. Ksiądz nie wezwał policji, sam nie do końca rozumiejąc, co się wydarzyło.

Wierzę, że prawda zwycięży. Ksiądz walczy o swoje dobre imię.

i

Autor: Adam Kardasz / Super Express

Ksiądz chce badania na wykrywaczu kłamstw. Prokuratura nie widzi takiej potrzeby

Kilka dni później duchownego sparaliżowała wiadomość – rodzina Bartosza złożyła doniesienie, jakoby to on rzekomo próbował molestować chłopaka. – Absurd! Byłem przekonany, że nikt w to nie uwierzy. A jednak dziś w oczach prokuratury jestem podejrzany – mówi ze smutkiem. - Błagałem o badanie na wykrywaczu kłamstw – i dla siebie, i dla oskarżyciela. Jednak prokuratura nie widziała takiej potrzeby - dodaje.

Jak czytamy na stronie prokuratury, 3 marca 2025 roku księdzu przedstawiono zarzut popełnienia czynu z art. 198 kk na szkodę osoby pełnoletniej i przesłuchano go w charakterze podejrzanego. Artykuł 198 KK mówi: "Kto, wykorzystując bezradność innej osoby lub wynikające z upośledzenia umysłowego, choroby psychicznej lub innego zakłócenia czynności psychicznych znaczne ograniczenie zdolności do rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem, doprowadza ją do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8."

Radek doskonale wie, że w ostatnich latach Polską wstrząsały historie duchownych, którzy nie byli godni zaufania. – Nie zamykam oczu na zło. Wiem, że wśród księży zdarzały się osoby, które dopuściły się ohydnych czynów. Ale złych ludzi można spotkać w każdym zawodzie. To przecież nie znaczy, że wszyscy tacy jesteśmy. Mam wrażenie, że wielu duchownych dotyka dziś fala hejtu, a na pewno braku zaufania – dodaje.

Duchowny przeprowadził takie badanie we własnym zakresie. - Wynik potwierdził moją wersję wydarzeń. Ale kto chce, już wydał wyrok. Na szczęście moi współpracownicy z grupy Nadzieja, ludzie z którymi znam się od ponad 20 lat, stoją za mną murem. Nie zwątpili nawet na chwilę. Niestety, do wyjaśnienia sprawy zostałem zawieszony w obowiązkach proboszcza - opowiada.

"Wierzę, że prawda zwycięży"

Ksiądz Radek za kierownicą tira znajduje spokój, którego na razie nie może znaleźć w sądzie. Jeździ w dalekie trasy, do Finlandii aż pod rosyjską granicę. Droga uczy go pokory, a codzienna msza w kabinie daje siłę. – Wierzę, że prawda zwycięży, choć łatwiej dziś osądzić księdza niż go wysłuchać. Ale nie poddam się. Chcę tylko odzyskać dobre imię – podkreśla.

Zobacz też: 10 maturzystów zginęło w tragicznym wypadku pod Jeżewem. Jechali się modlić na Jasnej Górze

- Znamy Radka od 20 lat. Zaczęło się od tego, że uczył nas religii w gimnazjum. Jeździliśmy na wycieczki, zarażał nas pasją do ratownictwa. Nigdy, przenigdy nie zachował się podejrzanie. A spędzaliśmy z nim mnóstwo czasu. Czasem całe noce na akcjach poszukiwawczo - ratunkowych. Z nauczyciela i katechety stał się mentorem i przyjacielem - broni kapłana jeden z jego współpracowników.

Skandal w parafii! Ksiądz okazał się lubieżnikiem
Sonda
Czy sądy w Polsce wydają sprawiedliwe wyroki?
Białystok SE Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki