Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, 7 marca tego roku oskarżony dotkliwie pobił konkubinę, używając twardego narzędzia, powodując u niej m.in. poważne obrażenia głowy, które doprowadziły do zgonu. "Wielokrotnie zadawał jej uderzenia twardym narzędziem w okolice głowy, twarzy i górnej części tułowia" - ustalili śledczy. Biegli ocenili, że kobieta zmarła 9 marca. W tym czasie konkubent nie wezwał do niej pomocy. Zrobił to dopiero jego ojciec, gdy okazało się, że 41-latka nie daje żadnych oznak życia, a jej ciało jest zimne. 39-latek utrzymuje się z renty, nie ukrywa że jest uzależniony od alkoholu, był karany za jazdę samochodem będąc pod wpływem alkoholu. Do zarzutów nie przyznaje się. Twierdzi, że kobieta była wtedy nietrzeźwa i sama się przewróciła. Jak mówił w poniedziałek przed sądem, chciała... zatańczyć, ale straciła równowagę i uderzyła głową o podłogę z drewnianych paneli.
W śledztwie wyjaśniał, że z konkubiną był w związku od 3 lat, mieszkał z nią w dolnej części domu swoich rodziców. 7 marca kobieta wyszła z domu na godzinę, wróciła nietrzeźwa i doszło do sprzeczki, potem do szarpaniny. Wtedy miał ją raz lub dwa uderzyć w twarz otwartą ręką. Potem konkubinę przeprosił, doszło do porozumienia i wspólnie pili piwo. - Zaczęliśmy tańczyć, był już wieczór. Podczas tańca upadła i uderzyła tyłem głowy o panele na podłodze - mówił wtedy. To prostował przed sądem, mówił że to kobieta próbowała tańczyć, a on nie chciał.
Czytaj też: Szorce. Pan Bogdan stracił w pożarze matkę i dom. Na święta przygarnęli go sąsiedzi [ZDJĘCIA, WIDEO]
Według jego zeznań, po upadku kobieta nie straciła przytomności, krwawiła z ust i nosa, a on pomógł jej się podnieść. Ostatecznie zaniósł ją do łóżka i tam zostawił. Twierdził też, że następnego dnia próbował ją budzić ale bezskutecznie, choć był pewien, że żyła. Wieczorem poszedł spać.
9 marca znowu miał ją budzić, ale gdy dotknął jej pleców okazało się, że ciało jest zimne. Zawołał swego ojca mieszkającego na piętrze, ten zadzwonił na pogotowie. Lekarz stwierdził zgon. - Kochałem ją, nie chciałem jej krzywdy, uderzenie o podłogę to wypadek. Jej zachowanie nie wzbudziło we mnie żadnych podejrzeń, że ze zdrowiem jest nie tak, myślałem, że się wyśpi i wstanie - wyjaśniał w śledztwie 39-latek. Białostocki sąd rozpoczął w poniedziałek przesłuchania świadków. Pierwszym był ojciec oskarżonego, który mówił m.in. że widział konkubinę syna 8 marca leżącą w łóżku i że wówczas na pewno żyła.