Dramat rozegrał się w 2019 roku. Pani Dorota z Białegostoku chorowała na serce. 44-latka najpierw trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam zdecydowano, że pacjentkę należy przetransportować do specjalistycznej kliniki w Warszawie. Wykorzystano do tego ambulans należący do prywatnej firmy, która ma podpisaną z USK umowę na przewóz pacjentów. Karetkę do stolicy eskortowali podlascy policjanci, którzy jako pierwsi zauważyli nieprawidłowości. Zgłosili sprawę swoim przełożonym, a oni zawiadomili prokuraturę. Kobieta trafiła do kliniki w Warszawie nieprzytomna. Zmarła 10 dni później. Jak informuje TVN 24, do sądu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko lekarce, która znajdowała się w karetce. Zarzuca się jej należenie 44-letniej pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi jej za to do 5 lat więzienia. - Zatrudniona w firmie lekarka zaniechała samodzielnego zidentyfikowania i usunięcia powodu zatrzymania się urządzenia monitorującego pracę serca, którego elektrody odkleiły się. Co spowodowało konieczność zatrzymania karetki i wydłużenia czasu transportu - powiedział dziennikarzowi TVN 24 prokurator Wojciech Zalesko. Mężczyzna dodał, że lekarka "po opróżnieniu butli, nie użyła na czas wymiany innej. Co spowodowało pozostawanie pokrzywdzonej bez tlenu ". Kobieta nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów.
Polacy UMIERAJĄ w kolejkach do lekarza?
Posłuchaj, jak sytuację w służbie zdrowia komentują ZWYKLI LUDZIE!
Listen to "UPADEK ochrony zdrowia! Termin za 4 lata. Nie doczekam LEKARZA!" on Spreaker.