Zostali tylko z tym, w czym akurat krzątali się w swoim gospodarstwie. – Torba i kij – kwituje Jacek Wyszyński, nie potrafiąc ukryć łez.
– Dom zbudował mój dziadek Adolf, mieszkał tu mój ojciec Walenty i ja tu się chowałem od dzieciaka, tak, jak teraz mój trzyletni syn Adaś – tłumaczy swoją rozpacz pan Jacek. – Szczęście w nieszczęściu, że stało się to w środku dnia, a nie w nocy i akurat wszyscy byli poza domem – pociesza mężczyznę jego najbliższy sąsiad.
Pożar w domu czteroosobowej rodziny wybuchł około godz. 14. – A o tej godzinie nasz synek zwykle lubi przespać się w swoim łóżeczku – opowiada Anna Wyszyńska, ocierając łzę z policzka. Ale tego dnia Anioł Stróż czuwał nad Adasiem i nie pozwolił mu zasnąć. Kiedy płomienie zaczęły pustoszyć dom rodziny, trzylatek bawił się beztrosko w pobliżu rodziców, oni zaś pracowali przy swoim niewielkim stadzie krów. Szczęśliwie małżonkom towarzyszyła także mama pana Jacka, Alina (71 l.).
Cudem wszyscy ocaleli, ale ich dom – jak orzekli strażacy – nadaje się już tylko do rozbiórki. Spłonęły pieniądze, dokumenty, pamiątki, meble, najpotrzebniejsze sprzęty i zabawki Adasia, a to, co ocalało, zalane zostało wodą ze strażackich sikawek i cuchnie spalenizną. Rodzina zamieszkała tymczasowo w garażu u sąsiada, dzięki czemu wciąż mogą dbać o swoje krowy. To nie są jednak odpowiednie warunki dla 3-letniego dziecka i jego schorowanej babci, ale problem ten obiecały wkrótce rozwiązać władze gminy Poświętne. Niebawem ma też zostać uruchomione specjalne konto bankowe. Zbiórki pieniędzy ogłoszono także w kościołach okolicznych parafii. Tymczasem osoby, które chciałyby wspomóc pogorzelców, prosimy o kontakt z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Poświętnem, nr tel. 85/ 650–13–14 wew. 4.