Do zbrodni doszło w niedzielne przedpołudnie 20 listopada 2016 roku w Czeremsze. Bazyli W. wybrał się z odwiedzinami do Władysława B. Panowie, jak to mieli w zwyczaju, wypili po kilka kieliszków i wspominali dawne dzieje. – Dzwoniliśmy do dziadka, powiedział, gdzie jest, więc nie martwiliśmy się. Miał wrócić na obiad – opowiadała pani Kamila. O tym, że w domu przyjaciela jej dziadka mogło stać się coś złego, poinformowała ją jej znajoma. Wnuczka Bazylego i jej ojciec natychmiast pobiegli na miejsce. – Dziadek siedział na kanapie w kałuży krwi. Nie zapomnę tego widoku do końca życia – wspominała 23-letnia wtedy kobieta. Sekcja zwłok wykazała, że jej dziadek otrzymał co najmniej pięć ciosów nożem kuchennym. Miał poderżnięte gardło i rany na nadgarstkach.
Władysław B. nie uciekał, a wezwanym na miejsce policjantom tłumaczył, że się upił, zasnął i niczego nie pamięta. Śledczy nie mieli żadnych dowodów jego winy, więc musieli wypuścić go na wolność. Dopiero po roku śledztwa starszy pan ponownie trafił za kraty i usłyszał zarzuty. Skuty kajdankami, podtrzymywany przez policjantów mężczyzna z trudem pokonywał schody prowadzące do sali rozpraw Sądu Okręgowego w Białymstoku. Sędzia musiała niemal krzyczeć, by w ogóle ją usłyszał. – To był mój najlepszy sąsiad, nigdy się nie kłóciliśmy, nie zabiłem go – zarzekał się 75-latek. – Jak mu pociąg odciął nogę, to nikt inny nie miał odwagi, tylko ja zawinąłem ją w obrus i mu przyniosłem – zeznawał. Władysław B. już w śledztwie zasłaniał się niepamięcią po wypitym alkoholu. Pamiętał jednak, że feralnego dnia był na grzybach i chciał robić z nich przetwory, a z sąsiadem pili wtedy gorzką żołądkową. – Zwykle nie piję, bo przyjmuję leki – wyjaśniał.
Sąd umorzył sprawę, uznając mężczyznę za niepoczytalnego. Ostateczne rozstrzygnięcie należało do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, ale oskarżony nie dożył wyroku. Władysław B. zmarł w celi 19 października 2019 roku. Mężczyzna został pochowany na cmentarzu prawosławnym w Czeremsze, zaledwie kilka grobów od mogiły zamordowanego mężczyzny.
Czytaj też: Ksiądz Tomasz zginął przez sedes na drodze. Zostawił żonę i dwójkę dzieci
Bazyli W. (+65 l.) i Władysław B. (75 l.) dorastali w tej samej wiosce, w młodości obaj pracowali na kolei, zaś w Czeremsze mieszkali dwa domy od siebie. Pan Bazyli w wypadku stracił nogę i przeszedł na rentę, ale mimo kalectwa zajął się stolarką i został wybrany na sołtysa. – Szanowany, dusza człowiek. Bardzo go kochałam – opowiadała naszemu reporterowi wnuczka 65-latka, Kamila.