Do zbrodni w Dziadkowicach (woj. podlaskie) doszło w lipcu 2021 roku. Według ustaleń śledztwa, oskarżony najpierw uderzył ofiarę butelką w głowę, powalając mężczyznę na ziemię, potem kopał go i bił pięściami po całym ciele, a potem jeszcze zdarł z niego ubranie i zadawał kolejne ciosy m.in. rozbitą butelką, okaleczając ciało. Biegli z zakresu medycyny sądowej, którzy przygotowali opinię w tej sprawie podkreślali, że w swojej praktyce zawodowej nie spotkali się z taką liczbą obrażeń: było to 75 ran ciętych, kilkanaście tłuczonych, blisko sto siniaków i ponad pół tysiąca otarć.
Zakrwawione zwłoki znaleźli - w krzakach przy sklepie w Dziadkowicach - przechodnie. Policja zatrzymała początkowo czterech mężczyzn, wśród nich właśnie 44-latka, mieszkańca wsi z okolic Dziadkowic. Według ustaleń śledczych był on skonfliktowany z ofiarą i to mogło być motywem zbrodni. Kilka lat wcześniej był skazany za kradzież z włamaniem na jego szkodę.
Zbrodnia w Dziadkowicach. Oskarżonemu groziło dożywocie
Mężczyzna do zarzutów ostatecznie nie przyznał się, choć w pierwszych wyjaśnieniach to zrobił. Potem twierdził jednak, że został do tego przymuszony przez przesłuchujących go policjantów. Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go na 25 lat więzienia za zabójstwo. Skazany ma też zapłacić piątce dzieci zmarłego łącznie 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok zaskarżył obrońca. Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i karę utrzymał, oddalając apelację obrońcy.
Sprawa została rozpoznana na posiedzeniu. Sąd uznał kasację za oczywiście bezzasadną i obciążył skazanego kosztami postępowania kasacyjnego - poinformował PAP zespół prasowy Sądu Najwyższego. Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, oddalenie kasacji jako oczywiście bezzasadnej nie wymaga pisemnego uzasadnienia. We wtorek (7.03.23) Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońcy od prawomocnego wyroku wobec mężczyzny.