Oskarżony i ofiara dobrze się znali od kilku lat, długo pracowali ze sobą. We wrześniu ubiegłego roku razem pojechali do lasu w podbiałostockiej wsi Halickie. Jak wyjaśniał w śledztwie i procesie oskarżony, znajomy miał mu oddać pieniądze w ramach rozliczeń za zakup samochodu. Rzekomo miał je tam zakopane.
Gdy do zwrotu pieniędzy nie doszło, zdenerwowany raz uderzył tego znajomego pięścią w twarz. Kolega upadł, uderzając głową i plecami o twarde podłoże, doznając m.in. stłuczenia głowy, masywnego krwawienia wewnętrznego i obrzęku mózgu, co doprowadziło do zgonu. Prokuratura zakwalifikowała to jako spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć. Grozi za to od pięciu lat więzienia do dożywocia.
Oskarżony przyznał się do zadania ciosu, ale już nie do spowodowania tak poważnych obrażeń.
- Uderzyłem go raz. On przy mnie nie upadł i nie uderzył głową, jak opisuje to prokuratura. I nie wiem, czy to się wydarzyło później, czy on zemdlał. Ja go uderzyłem raz, gdy odchodziłem, on żył, nie wiem, jak to się stało - mówił w trakcie procesu. Sąd okręgowy zmienił kwalifikację prawną. Sąd skazał 37-latka na trzy lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Jak uzasadniał wyrok sędzia Mariusz Kurowski, z zebranych w sprawie dowodów jasno wynika, że po silnym ciosie w twarz późniejsza ofiara upadła, uderzając tyłem głowy najprawdopodobniej o kamień, choć - biorąc pod uwagę charakter obrażeń - nie jest wykluczone, iż mężczyzna nie stracił od razu przytomności i zdołał się podnieść. Sąd uznał za niewiarygodną wersję, jakoby chodziło o pieniądze. - Panowie tam szukali zupełnie czegoś innego i nazywając rzecz po imieniu - były to narkotyki. Tajemnicą oskarżonego pozostanie, czy to on sprzedawał pokrzywdzonemu te narkotyki, czy było odwrotnie - mówił sędzia Kurowski.
"Niech ten wyrok będzie przestrogą dla wszystkich, którzy bardzo szybko używają argumentu siły"
Odnosząc się do zmiany kwalifikacji prawnej zwrócił uwagę, że padł jeden cios, obaj mężczyźni dobrze się znali i nie ma żadnych dowodów, by oskarżony "choćby godził się na to, by jego uderzenie w twarz miało doprowadzić do śmierci". - Gdyby nie wrodzona impulsywność, ów charakter, prawdopodobnie oskarżony, nigdy by nie wylądował na ławie oskarżonych, a ofiara cieszyłaby się dobrym zdrowiem - mówił sędzia Kurowski.
- Niech ten wyrok będzie przestrogą dla wszystkich, którzy bardzo szybko - zamiast argumentów słownych - używają argumentu siły. Wydarzyła się tragedia, której z pewnością można było uniknąć, wystarczyło trochę wstrzemięźliwości, rozwagi - dodał sędzia.