Policjantki wskoczyły do lodowatej wody, by ratować tonącego mężczyznę. Tragiczny finał. "Do końca wierzyłyśmy, że się uda"

2025-11-06 12:02

Policjantki z Sejn stoczyły dramatyczną walkę o życie wędkarza, który wypadł z łódki. Nie zawahały się ani sekundy. Wskoczyły do lodowatej wody, by ratować człowieka. Z racji wykonywanych obowiązków muszą pozostać anonimowe.

Do dramatu doszło w sobotę 1 listopada w miejscowości Folwark Berżniki nad jeziorem Aszaryń. Tego dnia funkcjonariuszki z pionu kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Sejnach patrolowały okolice cmentarzy – z powodu dnia Wszystkich Świętych na drogach panował wzmożony ruch.  Około godziny 15:30 doszło do dramatu. Przez radio usłyszały komunikat, że mężczyzna wypadł z łódki do jeziora. Były może 3 minuty od miejsca zdarzenia. – Nie czekałyśmy. Wcisnęłyśmy gaz i po kilku minutach byłyśmy na miejscu – relacjonują. Patrol, do którego pierwotnie był kierowany meldunek, mógł dotrzeć dopiero za kilkanaście minut.

Kilkanaście metrów od pomostu zobaczyły przewróconą łódkę, a nieco dalej ciało mężczyzny unoszące się na powierzchni wody. – Nie było czasu do zastanawiania się. Zdjęłam pas z bronią, kurtkę, spodnie i buty i wskoczyłam. Woda była lodowata, ale adrenalina robiła swoje, bo nie poczułam tego zimna – wspomina jedna z funkcjonariuszek.

Mężczyzna leżał twarzą do tafli jeziora. Policjantka dopłynęła do niego i zaczęła holować w kierunku brzegu. Mężczyzna był bardzo rosły. Druga z policjantek również musiała wskoczyć do wody. Wspólnie wydobyły nieprzytomnego mężczyznę na brzeg.

Zaczęła się druga faza dramatycznej walki o jego życie. – Mamy w policji kursy pierwszej pomocy. Niedawno był ponowny trening. Robiłam masaż serca i próbowałam przywrócić oddech. Chciałyśmy wierzyć, że jeszcze się uda – mówią.

Po kilku minutach na miejsce dotarł drugi patrol, a chwilę później strażacy i ratownicy medyczni. Reanimacja trwała ponad godzinę. Niestety, mimo desperackich wysiłków, mężczyzny nie udało się uratować. – Bardzo to przeżywamy. Do końca wierzyłyśmy, że uda się przywrócić mu życie. Jest nam ogromnie żal, że mimo naszych starań się nie udało – mówią cicho. – Ale zdajemy sobie sprawę, że na tym polega nasza praca. Musimy działać. Czasem niestety nie wszystko od zależy od nas.

Czytaj też: Nie żyje 2-miesięczna Anastazja. Zmarła na sepsę. Prokuratura oskarża rodziców. "Nie zgłosili się do lekarza"

Dla mieszkańców Sejn mimo to są bohaterkami. Zaryzykowały własne życie, by spróbować ocalić człowieka.

Grób Patrycji i Łukasza utonął w białych kwiatach. Małżeństwo zginęło ratując swoją 4-letnią córeczkę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki