W lutym sąd pierwszej instancji uznał, że oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, próbował oddać dwa strzały, broń była sprawna, choć w kluczowym momencie nie wypaliła; skazał go nieprawomocnie na 15 lat więzienia, z możliwością przedterminowego zwolnienia po 12 latach. Sąd odwoławczy w czwartek karę utrzymał, zmienił jednak obostrzenie dotyczące możliwości przedterminowego zwolnienia; skazany będzie mógł się o nie ubiegać na zwykłych warunkach - w jego przypadku po odbyciu 2/3 kary, czyli po 10 latach. Sąd usunął też z opisu czynu, że były dwie próby oddania strzału.
Prokuratura chciała kary 25 lat więzienia, ale ostatecznie apelacji nie składała. Zrobił to obrońca, który chciał uniewinnienia od najpoważniejszego zarzutu i możliwie łagodnej kary za pozostałe przestępstwa, np. nielegalne posiadanie broni. Całe zdarzenie rozegrało się w ścisłym centrum Białegostoku, wieczorem 9 grudnia 2019 roku. Oskarżony w tej sprawie 27-latek był zamaskowany i przygotowany do popełnienia zbrodni - na głowie miał kominiarkę, na rękach rękawiczki, a w plecaku - pistolet z tłumikiem. Obok sklepu przy ul. Suraskiej stało dwóch mężczyzn. Ruszył w ich kierunku, nie zatrzymując się wyjął broń z plecaka, wycelował do jednej z tych osób i próbował oddać strzał, ale broń nie wypaliła.
Mężczyźni zaczęli uciekać, zamaskowany napastnik z bronią w ręku ruszył za nimi, ale po chwili prawdopodobnie podjął decyzję o ucieczce, bo zmienił kierunek biegu i schował pistolet do plecaka. Wtedy natknął się na dwóch policjantów w cywilu wracających ze służby. Na widok uciekającej, zamaskowanej osoby ruszyli za nią w pościg i tak doszło do zatrzymania.
Początkowo 27-latek usłyszał zarzut jedynie nielegalnego posiadania broni, potem powiązano go ze zdarzeniem przy ul. Suraskiej; według śledczych sprawca działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, groziło mu nawet dożywocie. Wcześniej był już karany m.in. za napaści z użyciem niebezpiecznych narzędzi, ostatni wyrok to 3 lata więzienia, po którym wyszedł z więzienia trzy lata temu
Prokuratura przyjęła, iż motywem mogły być porachunki grup przestępczych, ale jednoznacznie powodów działania oskarżonego nie udało się ustalić. Istnieją dowody bezpośrednie, nie tylko poszlaki; sąd pierwszej instancji prawidłowo uznał, że wersja przedstawiana przez oskarżonego jest nieprawdopodobna - mówił, uzasadniając czwartkowy wyrok sędzia Janusz Sulima; przywołał m.in. nagrania z miejskiego monitoringu.
Przypomniał, że biegli z zakresu balistyki jednoznacznie stwierdzili, iż broń była sprawna i próbowano z niej oddać strzał. Przypominał też, że mężczyzna zmieniał wersję swojej linii obrony, np. podawał różne okoliczności wejścia w posiadanie broni i sam przebieg wydarzeń przy ulicy Suraskiej, zapewniał że pistolet był niesprawny i on o tym wiedział, a chodziło jedynie o postraszenie znajomego (już nieżyjącego), z którym był w konflikcie.
"Trzeba być naprawdę bardzo naiwnym, żeby uwierzyć w którąkolwiek z tych wersji" - mówił sędzia Sulima. Zwracał uwagę na wcześniejszą karalność 27-latka i jego dobre rozeznanie w środowisku przestępczym. Nie ma żadnych wątpliwości, że było to usiłowanie zabójstwa z zamiarem bezpośrednim. Kara nie jest ani rażąco surowa, ani rażąco łagodna - uznał sąd apelacyjny.
Ocenił jednak, iż nie ma podstaw, by stosować dodatkowe obostrzenie dotyczące możliwości ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie. Zaznaczając, że nie jest przesądzone, czy skazany w ogóle będzie mógł z niego skorzystać, sędzia Sulima mówił, że takie obostrzenie powinno być orzekane "w szczególnie uzasadnionych przypadkach", np. gdy wiadomo, że oskarżony nie poddaje się resocjalizacji albo przestępstwo było szczególnie drastyczne. Sąd apelacyjny uznał, że w tej sprawie takich okoliczności nie ma.