Miasto Białystok podało we wtorek w komunikacie, że rząd nie przyznał pieniędzy z tego funduszu na te remonty, a w dużej mierze wsparcie dostały gminy "przychylne partii rządzącej". Dlatego na ogrodzeniach tych placówek powieszono banery z informacją: "Rząd PIS-u nie dał pieniędzy na modernizację tej szkoły. 0 zł dla białostoczan". Jest też dopisek: Silny samorząd, silna Polska.
- Nie ma naszej zgody na dyskryminowanie białostockich uczniów tylko dlatego, że mieszkają i uczą się w Białymstoku, środki w rządowym Funduszu Inwestycji Lokalnych pochodzą z podatków wszystkich Polaków i wszystkim Polakom powinny służyć - argumentował prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Prezydent tłumaczy, że w akcji chodzi o poinformowanie mieszkańców o sprawie. Dodał, że miasto "robi wszystko" co możliwe, by realizować remonty. Przypomniał także, że miasto już wcześniej było dwukrotnie pominięte przy podziale środków z Funduszu Inwestycji Lokalnych, a dostało środki tylko raz w 2020 r. gdy wsparcie według algorytmu otrzymały wszystkie samorządy.
- Temperatura polityczna w naszym kraju, tak jak temperatura klimatyczna jest wysoka, tym nie mniej pożądane jest, żeby pewne sfery życia publicznego nie były przedmiotem debat, dyskusji, agitacji politycznych. Takim obszarem jest na pewno szkolnictwo i w związku z powyższym myślę, że to powinno nas jednoczyć, aby na terenie placówek oświatowych nie prowadzić działalności politycznej - powiedział w środę na konferencji prasowej wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski.
Wojewoda ocenił, że umieszczenie takich banerów wydaje się niezgodne z prawem, bo w placówkach oświatowych zabroniona jest agitacja polityczna, a w jego ocenie - te banery mają "wyraźnie polityczny" charakter. Podlaska kurator oświaty Beata Pietruszka powiedziała, że już we wtorek zwróciła się do dyrektorów szkół, gdzie są banery, o pilne wyjaśnienia, poprosiła też u ich usunięcie. - Prawo oświatowe jasno określa, że szkoła, także ogrodzenie szkół, są i powinny być wolne od wszelkich działań czy aktywności politycznej - powiedziała kurator. Zaznaczyła, że część dyrektorów szkół poinformowała ją, że zakazano im zdejmowania tych banerów "aż do wydania decyzji przez prezydenta".
Beata Pietruszka mówiła, że sytuacja z banerami nie powinna mieć miejsca, budzi jej sprzeciw i zaniepokojenie. "Zostawmy młodzież, zostawmy szkoły, edukację w spokoju i niech nie będzie tam polityki" - stwierdziła. Dodała, że "liczy na rozsądek" prezydenta Białegostoku i na to, że banery będą zdjęte.
Czytaj też: Patrycja i jej mama utonęły w stawie do pojenia krów. Mija 6 lat od tragedii we wsi Szmurły [ZDJĘCIA, WIDEO]
Pietruszka wskazała, że to samorząd odpowiada za stan szkół. Podała, że miasto Białystok dostaje pieniądze z różnych funduszy rządowych, np. do miasta trafiło ok. 31 proc. wszystkich środków w regionie, które w latach 2019-2020 były do dyspozycji na program "Posiłek w szkole i w domu" związany z modernizacjami szkolnych stołówek, a wnioski miasta na 2021 r. nie przeszły, bo miały błędy formalne.
Wojewoda i wicewojewoda przekonywali, że w różny sposób, z różnych programów miasto Białystok korzysta z rządowego wsparcia, np. Funduszu Inwestycji Lokalnych dostało 39,5 mln zł (pierwsze rozdanie - PAP), czy po ok. 4 mln zł w dwa lata z programu Maluch Plus na dwa żłobki.
Prezydent Białegostoku powiedział Polskiemu Radiu Białystok, że "oczywiście", że banery nie będą zdjęte. Dodał, że "skandalem" jest, że publiczne pieniądze "są dzielone po uważaniu", bo projekty miasta były dobre, służą uczniom, ponadto nie są znane kryteria oceny, nie ma wyjaśnienia odmowy wsparcia.
W jego ocenie banery "to nie polityka, a akcja informacyjna" do mieszkańców - a nie uczniów - o działaniach rządu wobec tych szkół, dlatego ogrodzenia tych placówek są na nią dobrym miejscem. - Trzeba o tym głośno mówić, głośno krzyczeć. Nikt nam ust nie zatka. PiS-owski rząd robi to tylko po to, żeby upokorzyć mieszkańców, bo wybrali nie PiS-owskiego prezydenta - dodał.