Na koloniach pod Rajgrodem odpoczywały dzieci cierpiące na dysfunkcje i niepełnosprawności. W związku z tym wymagały odpowiedniej opieki. Do "Faktu" zgłosił się wychowawca, który nie mógł milczeć wobec tego, co zobaczył podczas kolonii. - Brak programu terapeutycznego oraz właściwej opieki. Organizator dużo obiecuje, ale mało realizuje. [...] Organizator nie zapewnił ratownika wodnego, choć największą atrakcją było jezioro. Duża grupa dzieci wymagała też przyjmowania leków, nie było jednak na miejscu pielęgniarki z odpowiednimi uprawnieniami - alarmował wieloletni wychowawca, pan Stanisław. Nieprawidłowości miało być więcej. - Widząc taki bałagan i niekompetencję musiałem zareagować - dodał mężczyzna.
Ostatecznie na miejsce przyjechała policja. O sprawie została również powiadomiona prokuratura i kuratorium oświaty. Jak informuje "Fakt", kontrola wykazała wiele "poważnych uchybień". Dzieci zostały odesłane do domów. Dziennikarka "Faktu" skontaktowała się z organizatorką kolonii, ale ta nie chciała komentować całego zdarzenia.
