W styczniu tego roku pies oskarżonego zaatakował na ulicy psa, z którym wyszedł na spacer Białorusin – lekarz pracujący w Suwałkach. Według opisu tych wydarzeń do fizycznej przemocy wobec cudzoziemca doszło, gdy sprawca usłyszał jego wschodni akcent. Napastnik uderzył Białorusina w twarz i – wulgarnie – kazał mu wynosić się z Polski, bo zabiera Polakom pracę.
Prokuratura wskazywała, że mężczyzna – bezrobotny, nadużywający alkoholu i wcześniej wielokrotnie karany – działał bez żadnego powodu, okazując rażące lekceważenie prawa.
Surowa kara i zakaz kontaktu
Sąd pierwszej instancji wymierzył sprawcy rok pozbawienia wolności bez zawieszenia, tysiąc złotych nawiązki dla pokrzywdzonego oraz trzyletni zakaz kontaktowania się z ofiarą. Apelacja obrońcy nie przyniosła zmian – sąd apelacyjny w pełni podzielił wcześniejsze ustalenia. Kluczowe okazało się m.in. jednoznaczne rozpoznanie napastnika przez ofiarę po zatrzymaniu go przez policję.
W ustnym uzasadnieniu sędzia Janusz Sulima zaznaczył, że wymierzona kara musi działać zarówno na sprawcę, jak i na społeczeństwo. – Kara jest surowa, ale należało wziąć pod uwagę cele kary, zarówno jeśli chodzi o oddziaływanie na oskarżonego, jak i oddziaływanie ogólnospołeczne – podkreślił. Zwrócił uwagę, że przestępstwa motywowane narodowością czy religią są wyjątkowo niebezpieczne społecznie.
Czytaj też: Atak na pielęgniarkę w Sejnach. 49-latek usłyszał zarzuty
– Musi pójść sygnał, że takie czyny są szkodliwe społecznie, źle świadczą o naszym społeczeństwie. Trzeba też zrozumieć to, jak mógł się czuć sam pokrzywdzony, który przyjechał do Polski, pracuje, jest lekarzem, leczy w szpitalu – mówił sędzia Sulima.
Przypomniał również, że Polacy pracują za granicą i płacą podatki, podobnie jak Białorusini czy Ukraińcy pracujący w Polsce.