Łukasz Stepaniuk: Minął niemal tydzień od finału Mister International 2018 - znalazłeś w ścisłej czołówce top 16. Jak oceniasz, już na chłodno, to co się stało ?
Arkady Zadrożny: Miejsce w czołowej szesnastce to dla mnie duży sukces. Oczywiście, chciałbym zająć wyższą pozycję, ale i tak mogę być zadowolony, ponieważ od dwóch lat żaden z naszych reprezentantów nie znalazł się tak wysoko. Ponadto poziom jaki w tym roku prezentowali kandydaci był bardzo wysoki i gdy sam próbowałem ustalić sobie przed finałem kogo bym wybrał do tej grupy, nie dałem rady tego zrobić. Zbyt wielu z nas zasługiwało na to wyróżnienie. W związku z tym, fakt że znalazłem uznanie w oczach jury sprawia mi ogromną radość.
Ł.S.: Jeszcze przed wyjazdem na zgrupowanie mówiłeś , że przez social media nawiązałeś kontakty z innymi kandydatami. Jaka była atmosfera w trakcie pobytu w Birmie?
A.Z.: Zgadza się nawiązałem kontakty z każdym z uczestników i nie ukrywam, że niezmiernie ułatwiło to kontakty. Pierwszego z chłopaków spotkałem już na lotnisku w Dubaju. Miałem 10-cio godzinną przerwą pomiędzy lotami więc razem z reprezentantem Malty postanowiliśmy udać się na wycieczkę po Dubaju. Mimo, że byliśmy tak na prawdę zupełnie obcymi dla siebie osobami od razu złapaliśmy dobry kontakt. Wzięliśmy taksówkę i zwiedziliśmy największe atrakcje miasta. Powiem tylko, że była to najdroższa taksówka w moim życiu - haha. A co do samego zgrupowania, to naprawdę atmosfera była świetna. Było dużo śmiechu i zabawy. Może miałem trochę mniejszy kontakt z hiszpańskojęzycznymi uczestnikami, ale to tylko z uwagi na fakt, że kilkunastu z nich mówiło w tym języku i siłą rzeczy woleli rozmawiać między sobą w swoim własnym języku niż wysilać się i rozmawiać po angielsku. Oczywiście nie znaczy to, że tego kontaktu w ogóle nie było po prostu było go mniej. Dużo radości sprawiały również próby porozumienia się z reprezentantem Chin. Jego znajomość angielskiego była praktycznie zerowa więc nasze rozmowy opierały się na gestykulacji, podstawowych słowach po angielsku oraz na translatorze co sprawiało dużo radości. A co do kontaktu ze wszystkimi... powiem, że nadal ze sobą korespondujemy. Przez te 10 dni na prawdę dobrze się poznaliśmy i już mi brakuję moich nowych kolegów.
Ł.S. TOP 16 to sukces , czy też liczyłeś na więcej ?
A.Z.: Rafał Maślak zajął w 2014 roku czwarte miejsce na tym konkursie. Jednak jak już wspomniałem, od sukcesu Rafała nasz kraj nie został w żaden sposób wyróżniony podczas Mister International. Oczywiście liczyłem na coś więcej, czego nie ukrywałem przed wyjazdem. Nie udało się, ale nie mam zamiaru rozpaczać. Teraz już niczego nie zmienię, a życie toczy się dalej.
Ł.S.: Kto był Twoim faworytem ?
A.Z.: Nawet o tym nie myślałem. Pojechałem na konkurs w celu jak najlepszej prezentacji Polski na arenie międzynarodowej jak również po to, żeby dobrze się bawić. Ocenę pozostawiłem jury konkursu.
Ł.S.: Wygrał Koreańczyk Seung Hwan Lee - w obliczu politycznych wydarzeń na Korei można mieć pewnego rodzaju wrażenie, że organizatorzy "popłynęli z falą". Jak się do tego odniesiesz ?
A.Z: Nie chciałbym wchodzić w tego typu dociekania. Mój koreański przyjaciel, nazywam go tak ponieważ na prawdę miałem z nim świetny kontakt podczas zgrupowania, był świetnie przygotowany do tego konkursu i zasłużył na zwycięstwo. Szanuję decyzję jury i nie zamierzam jej w jakikolwiek sposób podważać.
Ł.S.: Jak wspominasz pobyt w Birmie?
A.Z.: To był wspaniały czas, a wspomnienia z tego wyjazdu na długo pozostaną w mojej pamięci. Mieliśmy dużo do roboty, dlatego pod koniec zgrupowania czułem się wyczerpany, ale energia jaką przekazywaliśmy między sobą z pozostałymi uczestnikami sprawiła, że to zmęczenie schodziło na dalszy plan. Jedyna rzecz, której nie będę wspominał zbyt dobrze to Myanmarska kuchnia - haha.
Ł.S.: Jakie plany na najbliższą przyszłość ?
A.Z.: Już za miesiąc zaczyna się sesja egzaminacyjna więc teraz to właśnie studia stawiam na pierwszym miejscu. Do tego już 24 maja odbędzie się finał Miss i Mistera Podlasia w, którym wezmę udział i przekażę tytuł mojemu następcy